Dupa

Z tysięcy stron tekstów, które napisałem w swoim życiu największe zainteresowanie wzbudził fragment mojej książki „W dziką stronę”, przedrukowany później w ksiażce „Dzika kuchnia” (http://luczaj.com/ksiazki.htm).
Dostaję niezliczone komentarze i zapytania kim jest legednarna Wieśka.

Otó oficjalnie odpowiadam:
1. Wieśka nie istnieje
2. Pierwowzorem Wieśki była moja ś.p. sąsiadka z Krosna, sąsiedzi mówili na nią Helka Niezgodzina. Była starą, pogodną kobietą. Kiedy ją poznałem miałem 6 lat, a ona koło 80. Mijała nasz dom każdego dnia niosąc niewyobrażalnie wielki stos świeżo uciętej trawy dla królików czy krowy, taki ważący z 50 kg. I nosiła go 1 km do swojego domu na plecach. I to ona wypowiedziała te słowa „Dupa musi w ruchu być”, kiedy zaprosiła mnie do tańca na weselu.
3. Reszta szczegółów to szczegóły z życia różnych fascynujących starszych osób, które poznałem przez lata moich badań etnograficznych. Chciałbym sam, żeby, kiedy będę mieć 80 lat, dalej żyć na kawałku ziemi, zbierać jabłka i zioła, żyć w chacie na skraju wsi i patrzeć spokojnie na piękne poranne słońce jak dzisiaj.

A oto oryginalny fragment tej książki:

Wieśka mieszka na skraju wsi. Ma osiemdziesiąt osiem lat, ale wygląda na sześćdziesiąt. Jest bezdzietną wdową. Schludna chata, ładny ogródek, kilka kóz, stary sad. Taki trochę sielski krajobraz. Jest prostą kobietą, ale mądrą i przenikliwą. I zna się na ziołach. Chata jak na „europejskie standardy” jest zakopcona, zajdziona brudem, no ale wietrzy się często. Wieśka też poubierana w jakieś łachmany. W domu pachnie kompotem jabłkowym, włoskimi orzechami poukładanymi w kartonach, i myszami.
Kiedy pytam czy nie przeszkadzają jej myszy, odpowiada: „Nie, ale szczury tak, bo gryzom”. Innym razem mówi: „Raz mi się myszy potopiły w kiszonyj kapuście. Ciemno było, ale żem je ługotwała. Dobre były, ino chrupały.”
Nie pali dużo w piecu. Trochę gałęzi z lasu przynosi, zawsze opatulona w te łachmany, pewnie tak i i śpi.
Fascynuje mnie jako symbol harmonii. Może sam będę taki, jak będę stary?
Szukając w niej mądrości, jakiejś mediterrańskiej czy kaukaskiej diety cud dla stulatków, pytam, co je:
– Chleb z masłem, chleb ze smalcem, ji z pasztetem. I kwaśne mliko. Co tam jest. Nie wybrzydzom.
– A jak zdrowo żyć? – pytam.
– Trza pacierz mówić i trochę dupę ruszyć. Jak bym sama w polu nie robiła i drzewa nie rombała, i tymi pekaesami jeździła, to już bym na cmyntorzu leżała. Dupę trza ruszać, to najważniejsze. Czy zimnioki plewić, czy z chłopem, czy bez górę do tego drugiego sklepu dzie chlep tańszy, czy w kółko kościoła trzydzieści razy. Dupa musi w ruchu być”.