Dzieło mojego ojca – nowe wydanie Zielnika Syreniusza

Dzisiaj chciałbym napisać trochę o moim ojcu. Mój tato, Michał, był kiedyś kreatywnym i szalonym inżynierem chemii, szefem laboratorium, a potem szefem produkcji krośnieńskiego Fabosu, fabryki produkującej buty sportowe i piłki. Pod koniec komunizmu założył własną drukarnię Chemigrafia, która działa do dziś. Jako dziecko wyrastałem otoczony adidasopodobnymi butami i piłkami (w które nigdy nie grałem). Jako nastolatek stałem się synem prywaciarza i te lata pachną mi już farbą drukarską.

Mój ojciec zainteresował się etnobotaniką, kiedy w r. 2009 robiłem zdjęcia bukietów święconych na Zielną w podkrakowskich wsiach, gdzie badania wcześniej prowadził w XIX w. Seweryn Udziela. Jeździł ze mną i zrobił część zdjęć do tej pracy. Wyszedł z tego artykuł publikowany w nowojorskim Economic Botany:

https://link.springer.com/article/10.1007/s12231-011-9148-1

Historia i etnografia był zawsze konikami mojego ojca-chemika i chyba po nim odziedziczyłem ten dar łączenia nauk ścisłych i humanistycznych. Kilka lat później zapalił się do badań nad etnografią rusińskiej grupy Zamieszańców i całymi dniami jeździł po wioskach nagrywając wywiady z ostatnimi przedstawicielami tej grupy etnograficznej. Wydał z tych badań razem z Arturem Batą swoją pierwszą książkę, a potem dalsze regionalne monografie i przyrodniki:

http://kow.net.pl/oferta/szczegoly/zamieszancy-losy-rusinow-na-pogorzu.html

Niedawno poddałem tacie pomysł robienia reprintów różnych ciekawych dzieł dotyczących ziół i botaniki użytkowej. Dzięki mojej namowie wznowił m.in. dzieło Maurizia, „Pożywienie roślinne w rozwoju dziejowym”.

http://www.kow.net.pl/oferta/szczegoly/pozywienie-roslinne-i-rolnictwo-w-rozwoju-dziejowym-adam-maurizio.html

Michał Łuczaj w swoim entuzjazmie i optymizmie podjął się dzieła, którego nikt nie dokonał przez ostatnie 100 lat choć pewnie wielu o tym myślało. Podjął się transliteracji wielkiego Zielnika Syreniusza. Zielnik Syreniusza jest dostępny on-line i wydano też reprint oryginału. Po co więc drukować go jeszcze raz? A po to, że zwykły czytelnik ma olbrzymie trudności z odczytaniem czcionki gotyckiej. I to olbrzymie. I nawet jak sobie radzi, to idzie mu wolno. Pracownicy firm mojego ojca (Chemigrafii i Krośnieńskiej Oficyny Wydawniczej) oraz moja córka Nasim przepisali CAŁEGO Syreniusza dla Was.

„Zielnik…” Szymona Syreńskiego (Syreniusza) jest dziełem niezwykłym, jedynym w swoim rodzaju, toteż przed rozpoczęciem lektury jego treści, warto przybliżyć Czytelnikowi osobę autora i okoliczności w jakich powstało. Szymon Syreński urodził się około 1540 roku w Oświęcimiu, zmarł w 1611 roku w Krakowie. Był lekarzem, botanikiem, jednym z najwybitniejszych polskich zielnikarzy. Studiował na Akademii Krakowskiej i na Uniwersytecie w Padwie, gdzie uzyskał tytuł doktora medycyny. Jako uczony, wiele podróżował po Europie, zwiedzał prywatne ogrody roślin leczniczych, korzystał z wiedzy starożytnych mistrzów. Opracowanie zielnika zajęło mu 30 lat. Przystąpił do jego wydania, własnym sumptem w 1611 roku w oficynie krakowskiej Mikołaja Loba, ale w tymże roku zmarł. Wykonawca jego ostatniej woli, Gabriel Joannicy procesował się z drukarzem, który twierdził, że nie otrzymał zapłaty (umowę z Syreniuszem prawdopodobnie zniszczył) i nie chciał zwrócić rękopisu.

Ostatecznie Joannicy, lekarz nadworny Anny Wazówny, odzyskał rękopis, a o sfinansowanie druku poprosił królewnę. W 1612 roku powierzył dzieło oficynie Bazylego Skalskiego. Zakończenie prac w 1613 roku, było możliwe dzięki dotacji Anny Wazówny, która zdobyła pieniądze na ten cel sprzedając własne klejnoty. Wydano około 1000 egzemplarzy zielnika i w ciągu następnych lat nakład został wyprzedany niemal w całości. Druk wykonano, używaną powszechnie w XVI i XVII w. czcionką gotycką, w odmianie zwanej szwabachą polską. Pod koniec XVII wieku do druku zaczęto stosować inną czcionkę – okrągłą italikę –  i pismo stało się łatwiejsze do czytania. Szwabacha odeszła w zapomnienie, podobnie jak „Zielnik Syreniusza”. Uznano, że postęp w naukach przyrodniczych jest tak wielki, że opisy roślin leczniczych Syreniusza są bez wartości. W ostatnich latach pojawiły się opracowania specjalistów, z których wynika, że wiele zawartych w starych zielnikach porad, dotyczących praktycznego zastosowania roślin w medycynie, nic nie straciło ze swej aktualności. W konsekwencji powróciło zainteresowanie starą wiedzą zielarską, także i tym dziełem. Efektem było wydanie reprintu zielnika, dostępne obecnie na rynku. Jednakże ów reprint nie ma szans na dotarcie do tzw. przeciętnego czytelnika z powodu „grzechu pierworodnego” czyli czcionki, którą tylko nieliczni potrafią odczytać, a jeśli już czytają, czyta się ją powoli.

Ze względu na czasochłonność przygotowania publikacji i objętość dzieła, zdecydowano się na wydrukowanie go w postaci pięciu oddzielnych tomów, odpowiadających podziałowi tekstu na księgi, dokonanemu przez autora w pierwotnej wersji. Tomy będą ukazywać się w odstępie kilku tygodni. Na razie drukujemy tom I.

Publikowany tekst jest prawie wierną transliteracją oryginału. Jest to trochę wbrew obecnej tendencji w wydawaniu tekstów staropolskich, których pisownię, a nawet język się uwspółcześnia. My jednak prawie nie ingerowaliśmy w oryginalną pisownię i interpunkcję, wierząc, że i tak jest czytelna dla współczesnego Polaka. Usunęliśmy jedynie akcenty znad „a”, których nie stosuje się we współczesnym alfabecie polskim, oraz zamiast śi, ći, źi, ńi pisaliśmy si, ci, zi, ni. Zachowaliśmy niekonsekwencje w zapisie wielu słów – np. w oryginale raz drukowano „się” a raz „sie”, jak też oczywiste literówki w nazwach łacińskich i niemieckich. Dodaliśmy natomiast rozwinięcia skrótów stosowanych w ówczesnej łacinie, a czasem i polszczyźnie, np. pozioma kreska nad u oznaczała końcówkę „um” lub „un”, kółeczko na końcu wyrazu „-orum” lub „rum”, czy mała dziewiątka – końcówkę „us”. Wielkie podziękowania składamy tu dr hab. Jarosławowi Dumanowskiemu, profesorowi Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, za pomoc w odczycie niektórych skrótów lub znaków.

Mój ojciec włożył kilkadziesiąt tysięcy złotych w transliterację Syreniusza. Bez grantów i etatów. Z czystej fascynacji starymi księgami. Kupując kolejne tomy Syreniusza przynajmniej częściowo zwróci się ta ofiara. Ojcze, bardzo Ci dziękuję za Twoją fascynację i entuzjazm!

Aktualne informacje o cenach i wysyłce Syreniusza dostaniecie na stronie Krośnieńskiej Oficyny Wydawniczej. Dzisiaj wydrukowano pierwsze egzemplarze!

http://www.kow.net.pl/

 

Przykładowe strony nowego wydania Syreniusza

 

 

11 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.