W starych kluczach do oznaczania roślin przy opisie siedliska pojawia się termin „przychacie”. A więc roślina może być nie tylko leśna, łąkowa, czy polna, ale też rosnąć „na przychaciu”. Jedną z typowych roślin w taich miejscach był łopian, zwany też dziadem (Arctium). Czy dzisiaj ten termin ma sens? Czy współczesny dom można nazwać chatą? I czy te gatunki dalej tam rosną?
Mam co do tego wątpliwości… Rośliny przychacia to często rośliny nitrofilne, lubiące dużo azotu. Dlaczego na przychaciu był azot? Ano, na przychaciu się sikało, za stodołę albo za chatę się szło wiadomo dlaczego. Na dodatek po podwórzu kręciły się zwierzęta zostawiające swoje odchody. Dlatego na przychaciu często pojawiały się pokrzywy, jasnota biała, glistnik jaskółcze ziele, przytulia czepna, łopiany, żywokost, bieluń czy szczaw tępolistny – gatunki typowe dla siedlisk bogatych w azot.
A jak jest dzisiaj? Po pierwsze odchodów przy domach jest mniej. A więc i gleba uboższa. Po drugie królują na wsiach kosiarki. Ideałem współczesnego mieszkańca wsi jest mieć krótko przystrzyżony trawnik. Niestety koszenie, nawet jednokrotne usuwa wiele roślin ruderalnych. Dawniej nie wykaszano często tak dokładnie przychaci. Robiono to kosą, przy chatach leżały czasem sterty kamieni, porzucone sprzęty gospodarskie itp. W takich zaniedbanych enklawach panoszyły się owe ruderalne chwasty przychaci. Dzisiaj o dziwo coraz trudniej na przykład o łopian. Zauważyłem to, bo korzenie łopianu wykopuję do jedzenia (robi się to wczesną wiosną lub w jesieni, teraz w lecie są twarde i puste) i zauważyłem, że jest ich coraz mniej. Nie mówię tu o mojej wsi, ale ogólnie o całym Podkarpaciu.
Z radością przywitałem więc łopian większy (Arctium lappa), który wyrósł w tym roku na rogu ganku mojej chaty. Przy kolejnych koszeniach pomijałem go, aż w końcu w sierpniu dorósł do 2 m i pod wpływem którejś z burz lekko się przegiął na bok. Nie wiadomo co będzie za rok, bo to roślina dwuletnia. Nowy wyrośnie z nasion. Ale gdzie? Zobaczymy? Może czeka mnie wielka inwazja łopianów (z powodów kulinarnych nie boję się jej!). Na razie dzieci bawią się „dziadami” łopianu. Robię z niego miniaturowe „kapustki” albo się nimi obrzucają. A ja zbieram po kilka dziadów i wrzucam je wzdłuż drogi do mojej chaty. Zauważyłem, że w mojej okolicy łopian lubi miejsca przy drogach, z warstwą tłucznia, która przypuszczalnie zapobiega zjadaniu korzeni przez gryzonie.
Łopian jest typową tzw. „rośliną architektoniczną”. Są to duże rośliny o ciekawych kształtach, które rosnąc osobno stanowią intrygujące elementy na rabacie czy trawniku. Warto je wyeksponować i nie sadzić w tłoku, ale osobno, np. otoczone niskim trawnikiem czy kamykami. Niestety nikt łopianu nie projektuje, no bo jak komuś można dziada posadzić w ogrodzie! Traktuję więc mój projekt ochrony łopianów jako wysoce alternatywny. Takiego dziada nigdzie nie kupicie, nawet u mnie. Musicie go sami złapać na nogawce i zawlec na swoje przychacie.
Przy okazji ostrzegam, żeby nie mylić łopiana-dziada z lepiężnikiem (Petasites) – rosnącym nad rzekami i też nazywanym łopianem.