Piszę tego posta, pozostając jak większość Was w częściowej izolacji. Świat w ciągu kilku dni zmienił się nie do poznania. Paraliż komunikacji, powolny upadek gospodarki, pustki na ulicach. Chciałem napisać o tym co się dzieje z perspektywy człowieka, który przygotowuje się na taką możliwość od lat. Będę to luźne myśli, które możecie sobie sami rozwinąć. Zawsze nienawidziłem miast, czując, że w sytuacji jakiegokolwiek kryzysu, życie w mieście może stać się piekłem. I tak się dzieje teraz, ludzie zamknięci w blokach. A jak braknie wody? Więc pamiętaj: żyj w miejscu, gdzie jesteś 100 m od źródła wody.
W sytuacji kryzysu liczy się rodzina i bliscy przyjaciele, którzy mieszkają od ciebie w zasięgu marszu na piechotę. No bo kto Ci poda wodę jak będziesz w gorączce? Jeszcze kilka dni temu jedna z moich córek była na stażu w Nowym Jorku, kilka tygodni wcześniej mówiłem, żeby nie jechała, że wszystko dupnie. Wróciła ostatnim samolotem z Nowego Jorku do Szkocji. W Szkocji jest też moja druga córka, niestety nie przekonałem ich, żeby przyjechały na Podkarpacie.
W sytuacjach kryzysu sprawdza się tradycja i stojąca na jej czele rodzina. Dobrze myśleć, że mam rodziców i siostrę tylko parę miejscowości dalej, a izoluję się teraz w chacie na wsi z kimś, kto jest mi bardzo bliski.
,Często tradycyjne tabu chroniły przed epidemiami, na przykład dotyczące całowania i obściskiwania się z obcymi… A zasłony okrywające ludzi w krajach Islamu – były jak maseczki chroniące przed infekcją. Co prawda noszą je głównie kobiety, ale to właśnie kobiety w ciąży są bardzo narażone na infekcje wirusowe i związane z nimi powikłania rozwoju płodów. Tradycyjna wiedza to często rzeczy przetestowane przez dziesiątki pokoleń. Tak jest też z wiedzą o dzikich roślinach jadalnych. To że jakaś roślina jest tradycyjnie jedzona od pokoleń, ma dla mnie sto razy większe znaczenie niż wyniki badań laboratoryjnych z jednej publikacji naukowej.
Izolacja zmusza nas do medytacji lokalności. Ograniczenia podróży. Uprawy własnych ziemniaków. Odwiedzania miejsc bliskich, a nie dalekich. Zadbania o własny ogród. W ciągu ostatnich 18 miesięcy byłem 4 razy w Laosie w związku ze swoimi badaniami na targach Luangprabang. Miałem poczucie winy, że tak latam, ale czułem że to już koniec, że coś się takiego wydarzy, że może już tam nigdy albo długo nie polecę… Zawsze zresztą jak wyjeżdżam dopinam swoje sprawy do końca, zawsze myślę że może nie wrócę a w podróż biorę dużo gotówki.
Kryzys światowy wywróci wszystko do góry nogami. To koniec kapitalizmu takiego jaki znamy. Nie, nie chcę komunizmu, ale kapitalizm, taki jak był, był chory. Może wreszcie skończy się kultura kredytów i padną międzynarodowe molochy rejestrowane w rajach podatkowych. Skończy się świat oparty na lichwie. A cwaniaczkowie, którzy wzięli kredyty, żeby zarabiać na wynajmie mieszkań w Krakowie niech cierpią, w ogóle ich nie żałuję. Niech bankrutują.
Z perspektywy tego kryzysu myślę że mieszkam trochę za bardzo na wsi. Mam 1.5 h na piechotę do najbliższego miasteczka Frysztaka i 2 h do Krosna. Chyba wolałbym jednak być o połowę bliżej do jakiejś tradycyjnej osady targowej.
Patrzę na swoje półki z przetworami. Widzę dziesiątki powideł śliwkowych i grzybów marynowanych. Zawsze dużo mi zostaje i część się marnuje. Teraz jednak traktuję je jako skarb na czas kryzysu. Może się przydadzą. Obym nie musiał ich wyjeść do końca… Słyszę głosy narzekania że ludzie robią zapasy żywności! Ale ludzie tak kiedyś żyli… Pracowali w polu od wiosny do jesieni, żeby potem przez pół roku jeść, to co uzbierali. Zapasy zboża, makaronu, beczka kiszonej kapusty, suszone grzyby czy 300 słojów z powidłami (i oczywiście bimber) to nie tylko zabezpieczenie przed kryzysem koronawirusa. To zabezpieczenie przed jakimkolwiek kryzysem. Asteroidą, wulkanem, dżumą. Zawsze powinniśmy mieć w domu zapasy na kilka miesięcy. Pozwólcie sobie to mieć w domu. Są kraje, które to ćwiczyły niedawno… Chorwacja i Bośnia w czasie wojny w latach 1990ych, czy w tym samym czasie Gruzja w zapaści po rozpadzie Związku Sowieckiego. Kiedy byłem kilka lat temu w Chorwacji, w wielu domach mieli duże zapasy alkoholu i żywności, za świeża była pamięć wojny. Spotkałem niejedną babcię, która miała kilkaset litrów rakiji. I teraz są bardziej przygotowani.
W samoizolacji żyję od dawna. Od dwudziestu kilku lat większość spraw załatwiam przez internet żyjąc na wsi. Do pracy na uniwersytecie w Rzeszowie jeżdżę raz lub 2 razy w tygodniu na zajęcia i zebrania. Całą pracę wykonuję zdalnie. Nienawidzę miasta, nawet takiego zadupia jak Rzeszów. Teraz może jednak większej ilości ludzi będzie wolno tak żyć. Bo niektórzy chcieli, a nie mogli. Myślę, że za kilka dni tak się przestawimy na pracę online, że nie będziemy chcieli wracać do jeżdżenia do miasta, czasem bez sensu. Ileż to razy musiałem jechać 50 minut w korach na jakieś durne 10 minutowe zebranko. Ile benzyny zaoszczędzimy! Zakupy raz w tygodniu, domowe ziemniaczki, może owca zamiast kosiarki. Nie lękajcie się!
W sytuacji kryzysu widać co ważne. Ważne jest żarcie i lekarze, na drugim miejscu wifi, stacje benzynowe, mechanicy samochodowi, niektóre sklepy i fabryki. Reszta to darmozjady: klechy biorące majątki za pogrzeby, nudni nauczyciele (w większości o inteligencji wiejskich kur, tyle że umiejący czytać), czy urzędnicy mający ciebie w swoich bazach danych. W sytuacji kryzysu następuje anarchia, ale się też ona potem szybko samo-organizuje. Wszystko zaczyna się jednak od żarcia i od tego żeby miał kto zrobić motykę, łopatę i siekierę.
Zawsze rzucałem przekleństwami kiedy słyszałem w telewizji, że Polska musi komasować rolnictwo i ziemię rolną w rękach małej ilości dużych gospodarzy. Nie! Mocą Polski jest rozdrobnienie. To że za miesiąc pewnie 1/3 Polaków będzie miała dostęp do własnej ziemi rolnej i będzie mogła posadzić własne ziemniaki. To, że tyle naszych rodzin ma dostęp do kilku, czy kilkudziesięciu arów rolnej ziemi, to skarb.
I żeby jeszcze było pozytywnie na koniec. Śmiertelność wirusa jest bardzo niska, umrze max. 0,1 procenta populacji, i wypali się on i tak w ciągu paru miesięcy. Możecie trochę ograniczyć swoje kontakty towarzyskie, ale nie dajcie się zwariować. Potraktujmy to jako danie naszemu systemowi paru więcej tygodni na ogarnięcie, wyprodukowanie testów, odciążenie szpitali. Nie pozwólcie jednak rządowi ograniczać naszych swobód. Zamykanie granic, zamykanie ludzi w więzieniu, bo nie chcą być w szpitalu, inwigilacja, prawo do rekwirowania samochodów i nieruchomości Nie dajmy się ogłupić ludziom, którzy pod przykrywką wirusa będą nas chcieli zniewolić podstępem. Może za to wrócimy do innego kraju – z dochodem podstawowym, posprzątanym garażem, nową książką, umiejętnością uprawy ziemniaków, czystszym powietrzem i lepszymi ludźmi, którzy będą zarządzać tym pięknym krajem.
A na zdjęciu biesiada w Gruzji, kraju, który nigdy nie utracił żywieniowej niezależności i ducha bycia razem. Ku pokrzepieniu. Wypijmy za wolne narody, które są w stanie zachować tradycyjne rolnictwo, sady i pasterstwo. Na czas kryzysu kupiłem trochę gruzińskiego wina, więc wznoszę za to toast!
Łukaszu,
dzięki za ten wpis. To tak jakbym czytała strumień w większości również moich przemyśleń.
Dlatego wyniosłam się daleko za miasto pół roku temu…
Pozdrawiam!
Podpisuję się pod każdym słowem. Dziękuję bardzo, że słucha Pan Siebie i tym samym przekazuje nam Mądrość i Tradycję.
Pozdrawiam serdecznie
Małgorzata z Poznania
Skąd w Panu tyle pogardy do innych? Przykro się czyta.
Nie wiem gdzie Pani widzi te pogarde, jedyne z czym sie w tym tekscie nie zgadzam to o „ziemii rolnej w rekach malej ilosci duzych gospodarzy”. Od conajmniej dwoch lat slysze o (moze z roznych zrodel czerpiemy wiedze?), o malych gospodarstwach i ich istocie w polskim rolnictwie. Nigdzie nie widze w tekscie pogardy dla ludzi, jesli juz to pogarde dla ludzkiej glupoty i pychy po prostu…
Dzięki za ten tekst. Jakieś trzy tygodnie temu przechodziliśmy koło Pana domu. Olga Hrynkie w gescie sympatii zostawiła na ganku chleb. Mam nadzieję, że Pan go zjadl. Po drawiam Joanna.
no właśnie nie wiedziałem kto zostawił ten pyszny pumpernikel!!!! Zjadłem go ze smakiem!!! Dzięki.
zgadzam sie.
czy pogardy? Raczej nie. Powiedziałbym raczej połączenia trzeźwego realizmu wynikającego ze zdrowego dystansu wobec świata i siebie z brakiem iluzji wobec ztechnicyzowanego i i zadufanego w sobie antyhumanistycznego świata, w którym brak miejsca na indywidualizm i prawo do prawdziwej, nie zaś tylko deklarowanej wolności, świata gardzącego tzw. prowincją, tradycją i mądrością poprzednich pokoleń. Pozdrawiam Ciebie Łukaszu i wszystkich innych
Bardzo ciekawy tekst .Pozwoliłem udastepnic dzisiejszy tekst
pozdrawiam
Krzysztof
Smutne, że ta lekcja musi być tak gorzka, ale również mam nadzieję, że społeczny darwinizm i dogmat zysku nade wszystko koronawirusa nie przeżyją :)
Dziękuję za ten tekst. Cieszę się, że myślimy ponownie.
Panie Łukaszu, dzięki za słowa wsparcia, pod wszystkim się podpisuję WIELKIMI LITERAMI. Dodałbym jeszcze od siebie – domowe kury (a propos: gęsi lepsze od owiec!), jajka, sery (które robię od lat sam, trzeba tylko kwaśnego/zsiadłego mleka jako zaczyn, oczywiście dopóki w sklepach można dostać jakiekolwiek mleko słodkie), chleb i zakwas, który zawsze mozna uzyskać od sąsiadki… woda ze studni (+ studnia zapasowa, zakryta szczelnie), której nie zasypano nawet po podciągnięciu wodociągu, nieczystości w „zyngrubie” (Senkgrube – własne g…. nie jest niebezpieczne, jeśli jesteśmy zdrowi. A robaki stymulują układ odpornosciowy!), kiszony żur…, na balkonach można hodować pomidory, ogórki, fasole, groch! Mąka grubo mielona jako codzienna potrawa na ciepło…
Moja babcia, która doświadczyła samotności z dzieckiem podczas okupacji to wszystko, o czym Pan pisze, miała, zawsze! To, co pan pisze: warzyw nie obierała, groszek zawsze ze strąkami, ale ziemniaki zawsze obierała – czasem bardzo grubo – solanina! (podobno prawdziwa przyczyna około 30% zatruć pokarmowych w Polsce), tak, że zero-waste jest nieporadnym naśladownictwem (chipsy z obierek ziemniaczanych to trucizna!) itd…
Najlepszy ocet powstał ze sfermentowanego kompotu z gruszek (puściło zamknięcie…) nigdy nie dane mi było kosztować takiego octu!
I tak mógłbym wymieniać… Dzięki! Czekam na kolejne posty, pozdrawiam!
Panie Łukaszu, świetny post, w wielu punktach zgadzam się z Panem i kocham ten sarkazm. Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrowia.
Zgadzam się całkowicie z Twoim poglądem, oby więcej ludzi tak właśnie myślało. Pozdrawiam serdecznie fajnie, że istniejesz.
Jeszcze w 2015 roku wydawało mi się, że życie mam poukładane na typowego mieszczucha. Praca w IT, po pracy piwka w knajpkach i gry online. Z naturą kontakt w weekendy i to wyczynowy. Jeszcze w 2017 na Nawłoć mówiłem „żółte kwiatki”.
Potem przyszła starość dziadka mojej żony i długie namawianie, bo było 3,5 ara działki z domkiem, którymi dziadek nie może się już zajmować.
Po początkowym oporze postanowiłem spróbować.
Przez te 4 lata stałem się winiarzem, pszczelarzem, zainspirował mnie Pana blog do nauki ziół, które na owych 3,5 ara rosną, umiem wyleczyć dzieciom kurzajki Jaskółczym Zielem i podczas każdej wizyty zjadam kilka młodych pędów Bluszczyku Kurdybanka.
I od 3 lat mam w piwnicy zapasy przetworów i alkoholu.
Mało tego wszystkiego, za mało, jakby nagle miał paść prąd. Ale nie wyobrażam sobie powrotu do siebie sprzed 5 lat.
Powodzenia wszystkim, którzy próbują, choćby w doniczce na balkonie!
Dziękuję za mądry przekaz. Pozdrawiam serdecznie
Pełna zgoda. Mam trochę dobrego piwa na wymianę za powidła :-)
Super tekst. Polacy wracajcie na wieś do domów ojców. Uprawiajcie ziemię leżąca odłogami. Nie dajcie jej wyrwać sobie z rąk. Tyle wolności ile własności. Mieszkam w bloku i duszę się całe życie. Nienawidzę tych klatek jak dla królików. Ale i tu robię przetwory i mam kwiaty i Pana książkę i czytam bloga. Zbieram zioła. Marzę o małym domku z dala od wścibskich.
Podobnie jak Pan, od wielu lat wieszcze katastrofe;) zwlaszcza modelowi gospodarki do jakiego przyzwyczailismy sie przez ostatnie dekady. podobnie jak Pan, nie jestem komunistka ani nawet socjalistka ale cos musialo sie stac zeby otworzyc ludziom oczy. Gospodarstwo i ziemie kupilam poznym latem zeszlego roku, mam nadzieje ze damy rade w tej sytuacji zmodernizowac troche dom. Rowniez nie zal mi drobnych dorobkiewiczow (bo to nadal dorobkiewicze!) z 30 mieszkaniami i kontami w tylu krajach, ze nawet nie wiedza ile ich maja…wazne ze Nesweek ksiazki nawet o nich wydaje. Mam wielka nadzieje ze „positive vibes” w koncu zamieniu sie w rational thinking. Mam wielka nadzieje ze w koncu Wlosi zrozumieja ze Afryka musi rozwiazywac swoje problemy sama, a Wlosi swoje wlasne sami. Ze smog Delhi musi byc rozwiazany w Indiach, nie w Europie. Od lat kupuje stare ksiazki zielarskie, o gotowaniu, uczylismy nawet syna nastolatka jak uzdatnic wode (bez tableteczek;) do picia i tak dalej. ludzie smiali sie z prepersow bo wydawalo im sie ze ta woda juz zawsze bedzie leciala z kranu, a tu masz babo placek! moze sie okazac ze jednak nie…Pozdrawiam sredecznie!
Pięknie napisane
Wszystko się zgadza. Pozdrawiamy z Lubelszczyzny.
A my zajadamy się pokrzywa z dziećmi, nasuszylismy już pełno podbialu i miodunki na wypadek infekcji i delektujemy się spokojem…taki jaki pamiętam z dzieciństwa na wsi. Bez aut,głośnych motorów (największa zmora w naszej okolicy).
Pozdrawiamy z Jury Frankonskiej
Skomasowanie gospodarstw i przemysłowa hodowla zwierząt to był pierwszy krok w kierunku zagłady. Cywilizacja Zachodu kompletnie odleciała, myśleli,że przeskoczą prawa natury.Do tego postępującą ignorancja, po co komu cokolwiek wiedzieć skoro mamy ekspertów od wszystkiego, nawet układania w szafie.Na Pana miejscu nie tylko zostałbym na tej głębokiej wsi, ale jeszcze okopała się fosą z krokodylami :-) Niemniej jednak smutno i żal patrzeć na co nam przyszło.Wielu niewinnych ucierpi. A jak zabraknie ludzi to kto będzie podziwiał łąki kwietne ?
Tak jest – rolnictwo przemysłowe, oparte na pracy najemnej, zwłaszcza wykorzystujące pracę imigrantów, korzystając z różnicy kursów walutowych, to może być kolos na glinianych nogach. Ale póki co, skutecznie wykończył dobre, polskie gospodarstwa rodzinne. Mnie denerwuje inna sprawa: miało być 500+ na krowę, a wyszło jak zawsze, czyli jakieś dopłaty dla tych bogatszych, cwanych rolników. A przecież dobrze by było gdyby były takie dopłaty 500 zł co miesiąc na 1 krowę w gospodarstwie. I tylko na 1, pierwszą krowę. Choćby ze względów strategicznych, żeby na polskich wsiach był taki zapas zwierząt rozproszonych, a nie jak obecnie, skoncentrowanych w nielicznych miejscach. Żeby można było wykorzystać te zapasy i potencjał ogromnych obszarów, dotąd leżących odłogiem. Z pozytywnym skutkiem dla środowiska. Pozytywnym skutkiem epidemii, będzie przeszacowanie wartości – co tak naprawdę w życiu jest ważne.
Jest Pan cudowny i pięknie, stanowczo i bardzo trafnie opisał. Zgadzam się z tym, bo jakże się nie zgodzić z tak sugestywnym opisem naszej aktualnej sytuacji.
Ja też nigdy nie lubiłam miasta, zawsze chciałam mieszkać na tzw. wsi zabitej dechami. Po 42 latach pracy przeszłam na emeryturę w 2017 r. A w 2018 roku spełniło się moje marzenie, kupiłam na wsi mieszkanie na Podlasiu, mam do najbliższego miasta Siemiatycz 20 km, Drohiczyna 19,,,jestem szczęśliwa, mam ogród, i bardzo małą społeczność. Kocham to.
Pozdrowienie ze śląska
Panie Łukaszu…Świetnie Pan to ujął! Świadomość w czystej postaci!! Całość łykam, akceptuję i się podpisuję…jeśli tylko Pan pozwoli :) Bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam! Henryk
Mądre przemyślenia, czas zmusza nas do refleksji o tym co w życiu ważne. Pozdrawiam!
Ciekawe podejście jak na osobę, której stawki za kilkugodzinne warsztaty osiągają wysokość 2-dniowek człowieka pracującego za pensję minimalna.
Gdyby nie pochwała zakwefienia kobiet w islamie, mogłabym się zgodzić z całością. To nie tylko propagowanie zniewolenia. Takie „maseczki” noszone całymi dniami to świetne miejsce inkubacji drobnoustrojów – są więc niebezpieczne dla noszących je kobiet, w tym ciężarnych, choć zapewne chronią otoczenie przed rozpryskaniem wirusowego aerozolu.
Co zaś do zmian, bardzo optymistyczną myśl znalazłam w niedawnej „Polityce”: „(…) wiadomo też, że poza zasadniczo destrukcyjną, pandemie mają długofalową moc kreowania nowych, sprawiedliwszych porządków. Tak było nawet z Czarną Śmiercią, która zadała ustrojowi feudalnemu jeden z zasadniczych ciosów. Tego się trzymamy, prawda?”.
Ludzie drodzy. O czym Wy piszecie? Ten wirus ma zniszczyć wszystko to do czego dążyliśmy od ostatnich 200 lat? Jedna mała epidemia, w której giną w zasadzie tylko starsi i schorowani ludzie? To zdecydowanie za mało żeby zejść z tej ścieżki. Za pół roku, rok, nikt nie będzie już o tym pamiętał. Profesorowi napiszą swoje prace, zostanie wydana kasa na szpitale, trochę wpędzimy się w kryzys finansowy ale w końcu cała maszyna ruszy z powrotem i się będzie dalej kręciła. Nikt z powodu małego wiruska nie przeniesie się na wieś i nie zacznie hodować kóz, gęsi i lubczyka. Nikt nie porzuci z tego powodu miasta.
Nie chodzi o to żeby od razu porzucić miasta , tylko o trzymanie właściwego kursu… Zobacz co się stało z polską wsią , z polską zdrową żywnością którą podbijaliśmy Zachód… Tego już nie ma! Czemu? Bo Unia nie pozwala. Żeby na polskiej wsi nie było krów? Żeby nie można było zrobić samemu kiełbasy ? Bo do pierdla posadzą… tylko kupować w sklepie wędliny z tablicą Mendelejewa. Żeby kury na wsi były pozamykane bo jak nie to inspekcja weterynaryjna wlepi karę? To jest chore…
I moze teraz jest dobry moment na to, zeby zaczac kupowac bezposrednio od rolnikow. Nawet na allegro szukajac czegos zupelnie innego ludzie oferuja rzodkiewke i jakies inne warzywa. Nie kupuje od lat w zadnym hipermarkecie, nawet papier toaletowy na bazarku od pana ktory ma maly sklep z chemia (Warszawa). Tylko poczatek byl ciezki (choc z zywnoscia akurat bylo latwo). Czy to nie skandal ze rolnik z ekocertyfikatem musi przyjechac do Warszawy z Podkarpacia zeby sprzedac swoje produkty?! Dalismy tej juncie na to przyzwolenie, w warszawskim best mallu byl wieki temu maly bio sklepik, najemczyni zostala wyrzucona bo 3.05. wywieszala flage. Od lat jest tam teraz organic farma zdrowia ktory z czasem wszystkie dobre polskie produkty powymienial na niemieckie i wloskie (wloskie jeszcze kupuje, krautow zebym miala sama wyhodowac nie tykam). Zamiast narzekac sprobujmy choc troche zmienic rzeczywistos. mam nadzieje ze komentarz sie ukaze, ten krytyczny o brytyjskim systemie z uczeniu na pamiec, niestety nie przeszedl…
Bardzo mocne słowa, które krzywdzą wiele osób.
Kogo to niby krzywdzą?
Będzie bum..to jasne, nie wiemy tylko jak bardzo. Życzyłabym sobie by w tym ” właściwym” kierunku. Jednak..jak uczy nas historia… Niejedno bum już było.. ludzie mają niezwykle krótką pamięć i wielką chciwość.. i są wygodni. a to daje pole do popisu dla właśnie np. inwigilacji. Jednak , tak, mam nadzieję. Dotknie to każdego. W miastach może bardziej. Może jednak na zdrowie ;)
Cóż … wolę gdy pisze Pan o tym, na czym się Pan zna i czym pasjonuje. Przekaz jak dla mnie jest chaotyczny i niespójny … z jednej strony pogarda wobec ludzi, z drugiej ich bliskość … nie zawsze ziemniaki są wartością uniwersalną, a nam ludziom ciągle przychodzi się z czymś mierzyć … zastanawiam się gdzie mieszkała Pana córka podczas studiów? Nie wynajmowała mieszkania od tych cwaniaczków? … ja płacę za wynajem mieszkania, w którym mieszka syn wraz z innymi 3 osobami ponieważ studiuje za granicą … a gdzie będzie mieszkała Pana córka gdy postanowi się całkowicie usamodzielnić? Może kupi jej Pan mieszkanie na kredyt i wynajmie je na czas jej podróży?….myśli warto doprecyzowywać. Moim zdaniem Ci „cwaniaczkowie z Krakowa” nic sobie nie robią ani z kredytów, ani z zapaści gospodarczej innych to dotknie i czy Ci sadzący dotychczas ziemniaki i opryskujący 20x jabłonie by jabłuszka się świeciły staną się lepsi? …a może poczują się ważniejsi? … może pomyślą „teraz pokażemy mieszczuchom … Uważam, że ludziom należy uświadamiać „wartość wartości” i, że warto … nie tyko się spowiadać, ale czynić z siebie lepszych ludzi … nie tylko dla bliskich … zakładam, ze przy tak bogato wyposażonej spiżarce wesprze Pan jakieś placówki dokarmiające np. bezdomnych. Więcej drogi w przemyśleniach, bo „droga powstaje gdy idziesz” … a będę nadal z przyjemnością Pana czytała.
Zaczęłam czytać z nadzieją, bo jestem człowiekiem z wielkiego miasta, który jednocześnie ma szczęście posiadać domek na odludziu, z ogrodem. Siedzę tu teraz z dziećmi. Ale im dalej czytałam, tym smutniałam. Nie zgadzam się z hejtem na kler, na nauczycieli. Sam Pan jest przedstawicielem środowiska naukowego! A kler? No cóż, można się spierać na argumenty, ale moim zdaniem ubóstwo duchowe jest gorsze niż ubóstwo ekonomiczne. Religia jakby nie było, jest spoiwem tradycyjnych struktur społecznych, takich jak rodzina. Powołuje się Pan na wartość rodziny, a jednocześnie mówi o byłej żonie… Ja nie oceniam rodzin patchworkowych, sama mam takie w swoim najbliższym gronie, i wiem że religijność nie jest gwarancją bycia dobrym człowiekiem. Ale przynajmniej nie jest to deklaratywne myślenie wyłącznie o sobie (mówię o chrześcijaństwie). Kościł zaś robi wiele dobrego, tylko nie jest to tematem medialnym, tematem na popularne filmy. Dodam na koniec, że wg raportów z Włoch, wśród ofiar wirusa jest ponad 50 księży, w tym biskupi. Księżą ci oddawali bohatersko respiratory młodszym skazując się na śmierć, wspierali dopóki mogli swoje społeczności, poświęcali się dla innych. Klasztory przerobiono na miejsca kwarantanny… Żałuję, że napisał pan te gorzkie słowa na koniec, bo ja mimo skrajnie odmiennego światopoglądu bardzo Pana lubiłam, szanowałam i zawsze mnie inspirowało to co Pan robi. Szkoda.
Dziękuję za piękny wpis,
jeszcze kilka dni temu śmiałem się, że jak zabraknie towaru w sklepach to zawsze zostaje mi Pana książka o dzikich roślinach jadalnych :)
Nie dajmy się zwariować.
Prawda , prawda i jeszcze raz prawda .
Zmieniajmy póki czas !
Czy mógłby Pan rozwinąć wątek: nauczyciele (w większości o inteligencji wiejskich kur, tyle że umiejący czytać), pier…..eni urzędnicy mający ciebie w swoich bazach danych?
Do tej pory (czyli Pańskiego wpisu na blogu) moje odczucia co do Pańskich tekstów w „Przekroju” były bardzo pozytywne. Pisze Pan świetnie, z zacięciem i przekonująco. Ale…
mam na myśli swoje wrażenia z interakcją z 50% nauczycieli, resztę przepraszam. Mam na myśli cały sztywny system… pamięciową naukę, kartkówki oraz sprowadzenie człowieka do PESEL i NIP. To było takie poetyckie, przepraszam jeśli kogoś zabolało.
z ta krytyka pamieciowej nauki to bylabym jednak ostrozna. Mam syna nastolatka ktory chodzil do tej pory do szkol miedzynarodowych ktore tak promuja nauke przez zrozumienie a odrzucaja zapamietywanie ze udaje im sie wypuszczac hordy debili. Bo co z tego ze zrozumieli, skoro zapomnieli to, co zrozumieli?!…tak, tak, pamiec trzeba trenowac. Najlepsze jest spotkanie sie gdzies w polowie. Nie chcemy chyba obcowac z debilami wlasnie ktorym sie wydaje ze wszystko wiedza bo tak im wlasnie powiedzieli w tych szkolach. Doszlo do tego ze uczniowie klas maturalnych sluchali pana ktory udzielal im porad jak dostac sie na brytyjski „top” uniwersytet bedac samemu absolwentem jakiegos prowincjonalnego studium nauczycielskiego…ale byl Brytyjczykiem (nauczyciel zreszta owej szkoly, warszawska szkola brytyjska). Skutkiem czego syn uczyl sie w szkole a w domu po lekcjach mial „douczanie” i to dosyc intensywne. 2-3 ksiazki w ciagu roku szkolnego to troche zbyt malo jak dla nas, nawet jesli ktos nie zamierza studiowac literatury czy filozofii…
Człowiek bredzi,
pamięć jest bardzo
ważna, dzięki nauce np. wierszy na pamięć ćwiczymy ja. Agresja nie bierze się z nikąd. Ile z tych zarzutów wyssanych z palca się sprawdziło? Przykro patrzy się na podstarzałego Pana który ogląda się za młodszymi. Pan chce uchodzić autorytet moralny? Pan coś mówi o inteligencji? Jak to zwykle bywa im ktoś mniej wie w danej dziedzinie tym bardziej wydaje mu się, że zjadł wszystkie rozumy.
Dobitnie, szczerze, prawdziwie.
Bardzo dobry wpis. I co z tego, że z paroma przekleństwami..? Do diabła-ludźmi jesteśmy! Śmieszy mnie czasem, gdy niektórych bardziej obchodzi „elokwencja” albo jeszcze lepiej pomniejsze błędy językowe (których nawiasem, tu chyba nie było), a nie prawda.
Ja, jako urodzony mieszczuch, i wciąż miasto w jakimś stopniu lubiąca (albo tak wciąż mi się wydaje), zupełnie przestaję się widzieć w tym molochu Wrocławiu, za jakieś 20lat.
Nie ma czym oddychać, ścisk w tramwajach, coraz bardziej rozpleniająca się chińsko-amerykańska taniocha, którą przesiąkamy. Szybkie, tanie żarcie, 10 galerii, a wszędzie te same korpo (haemy i inne badziewia), szkoły-kołchozy, ludzie ze wzrokiem przyklejonym do smartfona… fajnie jest, ale do czasu.
Kwarantanna tylko wzmaga we mnie chęć uniezależnienia się i dążenie do pracy zdalnej, nauczenie się jakiejś uprawy i medycyny naturalnej, tak aby jak najmniej potrzebować kiedyś miasta.
W nas siła.
W tym trudnym czasie wiele osób, mając dużo wolnego czasu, zaczyna myśleć , zastanawiać się… co dalej, co po pandemii , dokąd zmierzamy jako gatunek , kultura i cywilizacja? Po co to wszystko?
Proponuję zapoznać się z ciekawym artykułem prof. Góralczyka , który ukazał się dziś w Rzeczpospolitej:
https://www.rp.pl/Plus-Minus/304039995-Prof-Goralczyk-Po-pandemii-czas-na-Zielony-Lad.html