Od kilku dni gorącym tematem jest zmiana w przepisach ochrony przyrody pozwalająca właścicielowi na wycinkę drzew na swoim terenie bez pozwolenia administracyjnego. Widzę dużo głosów oburzenia. Jednak osobiście widzę jednak pozytywne aspekty tej jednej zmiany (choć w takiej formie bez ograniczeń jak się ją proponuje jest szkodliwa).
Obecnie przepisy są bardzo surowe. Nawet za wycięcie kilkuletniego drzewa bez pozwolenia grozi surowa kara. Przepisy te zostały sformułowane po II wojnie światowej, kiedy lasy były zrujnowane przez wojnę, a w krajobrazie poza lasami drzew było mało. Obecnie Polska nam zarasta krzakami. Wiele gruntów rolnych opuszczono i pokryły się drzewami. Ludzie też zamieniają przydomowe ogródki na prawdziwe dendrologiczne kolekcje. Więc nie grozi nam wymarcie drzew.
Piszę to z perspektywy posiadacza 18 ha ziemi, łąk, porolnych zarośli i lasu i wiem jaką administracyjną żmudną drogę trzeba przechodzić żeby wycinać drzewa. Jestem absolutnym zwolennikiem liberalizacji takich przepisów. Właściciel sam powinien mieć prawo decydować co u niego rośnie. Natomiast ochronę drzew zachowałbym dla okazów dużych, np. powyżej 40 cm średnicy. W ten sposób chronione były np. piękne przydrożne aleje, czy wiekowe drzewa, obojętnie, czy w lesie, czy w parku czy w ogrodzie. Ludzie teraz nie szanują przepisów o ochronie drzew, bo podlega im każde drzewo poza owocowym, są więc idiotyczne. Prawo powinno być bardziej liberalne, ale bardzo surowo respektowane. Bo teraz jest tak, że masowo wycina się młode drzewa niezgodnie z prawem bo jest ono bezsensowne. Wie o tym prawie każdy ogrodnik czy rolnik, dla którego prawie każda wycinka „drzewka” jest praktycznie przestępstwem, które po cichu robi.
Piszę to jednocześnie będąc bardzo przeciwny temu co dzieje się w Puszczy Białowieskiej. Bo właśnie rola Lasów Państwowych powinna teraz polegać na ochronie ekosystemów leśnych, a nie ich degradacji. No i większość innych nowych zapisów w projekcie ustawy jest niebezpieczna dla polskiej przyrody.
Zgadzam się z Tobą w 100% – też prewencyjnie wyciąłem część drzew tylko dlatego żeby później nie mieć kłopotów z ich usunięciem.
Chętnie posadziłbym więcej drzew tylko przed ostatecznym zagospodarowaniem działki nie wiem co może zostać, a co będzie kolidowało w uzyskaniu pozwolenia na budowę. W obecnej chwili sprowadza się to do czekania.
Ogólnie urzędy bez problemów wydają zgody na wycinkę. Ale po co ta biurokracja?
Szkoda. Tak samo mówią hodowcy krów i owiec, jak im wilki podjadają małe. Tak samo rolnicy, jak im nasiona zimą sarny i dziki wyżerają z pola.
A prawda jest taka, że ludzie drzewa tną, przepisy są jakie są ale doskonale wiem, że można tyle że problem stanowi nie samo zezwolenie ale papierkowa robota. Idziesz do lekarza też masz dzień wyjęty, taki to problem?
Dzisiejsze przepisy zapewniają jeszcze (w niewielki stopniu) możliwość wpływania społeczeństwa na wycinanie drzew w krajobrazie miast, gmin itp. Jak tylko wejdzie zmiana, gminy będą cięły co im się spodoba – a prywatni inwestorzy działki leśne przebukują na budowlane i wszystkie stare dęby pójdą pod piłę.
Nie dogodzi nikomu w tej Polsce. Spodziewałabym się jednak bardziej merytorycznego przesłania w tak kontrowersyjnym temacie, a nie prywatnej opinii bez spojrzenia szerszego na problem. Dziękuję i żegnam się z blogiem, bo nie zawsze zgadzałam się z Pana opiniami. Teraz poczułam przesadę iście z lewackiego nurtu myślenia.
Bez urazy rzecz jasna, pozdrawiam! :-)
ale ja nie jestem za totalnym brakiem regulacji, tylko za regulacją dotyczącą samych dużych drzew!
a żegnaj się z blogiem, kobieto o małym rozumku!
gdyby drzewo przewracało się na twój dom, a konary uszkadzały dach, nie byłabyś taka „chorobliwie troskliwa”.
załatwienie prześwietlenia korony wiąże się z czekaniem na pozwolenie, a potem zamówieniem „specjalnego fachowca z certyfikatem”, który za swoją „pracę” żąda kilku tysięcy zł!
prawo w Polsce jest tak chore, że wymaga natychmiastowej intensywnej terapii!
Prawo własności jest iluzoryczne. Nie mogę wyciąć drzewa, które sam posadziłem. Zgoda jeśli byłby to obszar cenny przyrodniczo – wycinka połaci lasu powinna być konsultowana. Co innego jednak kiedy mam 2 ha lasu własnego i nie mogę wyciąć corocznie kilkunastu drzew z przeznaczeniem na drewno opałowe. Podobnie w przypadku kopalin – nie daj Bóg bym na swojej działce znalazł złoża ropy naftowej! Ba! wybudowanie małego kurnika NA MOJEJ WŁASNEJ DZIAŁCE wymaga zgody na budowę. Tak chcę zbudować budynek inwentarski na 2 świnie, 4 kozy i kilkanaście sztuk drobiu i muszę o to pytać urzędnika i załatwiać kilka pozwoleń. Absurd? No to może mi ktoś wytłumaczy dlaczego budynek gosp. o powierzchni 35 m2 nie może być szerszy niż 4,8 m? Dlaczego nie 4,5 m, albo 5×7 tylko akurat 4,8m? To co rotundy nie mogę postawić? Wysokość też nie więcej niż 4,8 m. Paranoja.
Nie paranoja tylko PRAWO BUDOWLANE. Paranoją jest za to „osobista” interpretacja urzędnika. Co Urząd do własne prawo budowlane. Przykład, pominę milczeniem konkretny Urząd, w którym „Państwo Urzędostwo” wymaga POZWOLENIA NA BUDOWĘ do wybudowania kilku stopni przed domem.
Co do respektowania prawa własności, to zgadzam się w 100%. Drzewa, jak drzewa, ale np złoża. W normalnym kraju, jak znajdę coś na swojej ziemi, to mogę to wydobyć. U nas zaraz by wywłaszczyli właściciela, a złoże zapewne by sprzedano jakiemuś obcemu koncernowi.
To trochę skomplikowana sprawa. Dawniej uważano, że drzewa to coś najcenniejszego w przyrodzie. Wszyscy się martwili, że próby zalesienia Pustyni Błędowskiej nie udają się. Państwowe Leśnictwo przekopało rowami wszystkie torfowiska w Polsce. Teraz wiadomo i każdy widzi, że najcenniejsze tereny o dużej bioróżnorodności, np. murawy kserotermiczne zarastają i wymagają ochrony czynnej, czyli usuwania drzew i krzewów. Osobiście uważam, że bez pozwoleń (wyłączając te w parkach i zabytkowych alejkach) powinny być drzewa pochodzenia obcego i hodowlane kultywary. System dopłat bezpośrednich i konieczność zachowania elementów ekologicznych zapewnia w pewnym stopniu stan zadrzewienia śródpolnego. Ten kierunek jest dobry.
Na wycięcie drzew na działce leśnej obowiązują inne przepisy. Ja jestem za regulacjami np. jeżeli chodzi o dolną pierśnicę oraz gatunek (gatunki obce).
2-3 lata tamu był problem z działką pod nowy Szpital Uniwersytecki w Krakowie, na której rozsiała się brzoza i były protesty przeciw wycięciu tych samosiewek. A ta działka kilkadziesiąt lat była przeznaczona pod budowę. Pytanie czy lepiej co roku kosić żeby nie dopuścić do zalesienia działki, czy wyciąć drzewa po kilkunastu/kilkudziesięciu latach?
Brawo Panie Łukaszu, Pański głos jest tutaj niezwykle budujący! Ciesze się, że są zwolennicy ustawy, i to wśród etnobotaników, a nie wśród pazernych biznesmenów. Ja również jestem posiadaczem sporego lasu na działce ok 7ha. Utrzymanie go to dla mnie istny koszmar. Z perspektywy mieszkańca wsi sprawy wycinki drzew wyglądają zupełnie inaczej, i przytoczone przez Pana argumenty są jak najbardziej trafne.
Niedawno analizowałam zalesienie Lubelszczyzny gdzie mam swój ogród i działkę. Od lat 70 zwiększyło się o dziesiątki tysięcy hektarów (co stanowi ok 30 %). Biedne województwa takie jak lubelskie czy małopolskie borykają się z plagą ugorów, nieużytki porastają najpierw nawłocią i ruderalnymi gatunkami drzew. Wystarczy zaniedbać koszenie na 3-5 lat, i już stajemy przed koszmarem biurokratycznym.
Oczywiście przeciwnicy ustawy mają też swoje racje. Na co dzień mieszkam w Warszawie – gdzie urzędnicy są skorumpowani przez chciwych deweloperów. Drzewa wycina się masowo, a mieszkańcy dowiadują się o całym procesie w trakcie wycinki, nie mogąc nawet zaprotestować. Betonowa dżungla staje się codziennością, już teraz średnie temperatury w śródmieściu są statystycznie o kilka oC wyższe niż kilkanaście lat temu. Wszystko przez znikanie drzew. Jednocześnie niedoceniający zieleni i „niewyedukowani ekologicznie” mieszkańcy, zamiast liściastych drzew na posesjach najchętniej widzieliby jedynie ohydne tuje. Dla takich ludzi przepisy powinny być uszczegółowione. Ustawa moim zdaniem powinna osobno traktować drzewa w dużych miastach, i te na wsi. W mieście takim jak Warszawa każde drzewo jest na wagę złota (zdolności fitoretencyjne) i liberalizacja przepisów dotyczących wycinek jest groźna.
pozdrawiam serdecznie
Pola Madej – Lubera
Niewątpliwie, ochrona drzew powinna w prawie wyglądać inaczej, niż dziś. Prawo obecne jest na wpół martwe, właściciele gruntów stosują interpretację rozszerzającą, np. wycinają drzewa kilkunastoletnie jako te do 10 lat. Często też usuwają całą „młodzież” do 10 lat i tworzy się dziura pokoleniowa, dekoracja z większymi drzewami. Z drugiej strony, kary za wycinkę bez zezwolenia są faktycznie horrendalne i niezależne od stanu drzewa. To nie ma sensu. Zatem, całkowity luz? Nie bardzo. Z krajobrazu znikną zadrzewienia, malutkie parki, wszelka „niewygodna” drobnica krajobrazowa. Prawo powinno bardziej skupić się na ochronie krajobrazu, ale nie mam pomysłu, jak powinny wyglądać konkretne zapisy. Niemniej, kontekst krajobrazowy, zamiast – rozliczania drzew na sztuki, wydaje mi się właściwym kierunkiem ochrony drzew. Tu jednak tez jest kłopot – z wiedzą stosowaną w praktyce przez urzędników. Ostatnio miałam do czynienia z uporczywą „ochroną” małego parku podworskiego w OOhK (centrum wsi) jako zadrzewienia śródpolnego!! „Ochroną”, która najpewniej doprowadziła by do zniknięcia reszty drzew z tego terenu.
Co do Puszczy Białowieskiej – schemat ochroniarski mówi:nie ruszać martwych drzew. Ale nadużyciem jest wiązanie tego schematu z ochroną siedlisk i ekosystemów. Ekosystem z ok. 90% zawartością martwej materii nie ulegnie degradacji poprzez usunięcie ww. materii, jego stan się w takiej sytuacji raczej poprawi. Żaden z krzyczących przyrodników nie przedstawił analizy ekologicznej, nie prześledził obiegu materii, możliwej sukcesji w warunkach tak olbrzymiego udziału materii martwej w ekosystemie. Jeżeli Pan zna jednak takie opracowanie, chętnie się z nim zapoznam.
JESTEM ZA WYCINANIEM NAWET STARYCH DRZEW BY NIE STANOWIŁY ZAGROŻENIA.W LESIE- TO CO INNEGO ALE W MIEŚCIE TAKIE 'POMNIKI PRZYRODY” JAK STARE TOPOLE Powinno się wycinać zanim komu stanie się krzywda.Wtedy kto za to odpowiada? Drzewo też ma przewidywalną długość życia i stare powinien oglądnąć fachowiec i ocenić czy nie stanowi zagrożenia, i wtedy wyciąć.
Fundamentalny problem z tym tekstem jest taki, że jest on wewnętrznie sprzeczny. Na końcu pierwszego akapitu autor pisze „jestem za” (proponowaną zmianą). Tymczasem w tytule i tekście opowiada się za liberalizacją tylko w pewnym zakresie (wycinka mniejszych drzew), czego Szyszko NIE PROPONUJE. Bo ministerstwo proponuje całkowitą i bezwarunkową liberalizację na poziomie ustawy. Popierając projekt Szyszki autor godzi się, żeby np. (publiczny) Park Szczęśliwicki w Warszawie znikł w ciągu tygodnia pod toporami drwali.
Jeśli autor chciałby wprowadzenia zmian odnoszących się np. do mniejszych okazów, terenów prywatnych, działek rolnych itp., to owszem, proszę zgłaszać takie propozycje – ale popierając Szyszkę i wpisując się w jego narrację, popiera się zarazem wycinanie drzew w publicznych parkach, przydrożnych alei stuletnich drzew (np. na Warmii) itp. W myśl propozycji Szyszki nie potrzeba będzie nawet zgody właściciela terenu na wycięcie drzewa! Wg projektu zostaje usunięty cały art. 88, zawierający ust. 1 pkt 2 zakazujący wycinki bez zgody posiadacza nieruchomości i sankcjonujący taki czyn nałożeniem kary pieniężnej! Będę mógł przyjść do publicznego parku czy na prywatną działkę p. Łuczaja, ściąć drzewa i je tak zostawić (wzięcie drewna byłoby kradzieżą). Czy to rzeczywiście dobra zmiana?
„Przepisy te zostały sformułowane po II wojnie światowej, kiedy lasy były zrujnowane przez wojnę” – nie jest to prawda, ochrona przed wycinkami weszła w życie 1 września 1980 (Dz.U. z 1980 Nr 3, poz. 6).
„Piszę to z perspektywy posiadacza (…) lasu” – nie potrzeba zezwolenia na usunięcie drzewa z lasu (ani na plantacji, wyjątek określony w art. 83f ust. 1 pkt 4 ustawy o ochronie przyrody).
„Natomiast ochronę drzew zachowałbym dla okazów dużych, np. powyżej 40 cm średnicy” – uwaga jak na początku, co to ma wspólnego z propozycją Szyszki? Jak można się opowiadać jako zwolennik jego projektu ustawy, a jednocześnie ochrony większych drzew?
I cytat na koniec:
„Naiwnym jest myślenie, że większość gmin po wprowadzeniu nowych regulacji zdecyduje się na podjęcie uchwały wprowadzającej obowiązek uzyskania zgody na wycinkę drzew. Dla wielu z nich będzie to odciążenie urzędników obecnie oddelegowanych do rozpatrywania wniosków o wycinkę. Mając na uwadze sytuację w polskich miastach, gdzie liczba wycinanych drzew z każdym rokiem wzrasta, nie możemy patrzeć optymistycznie w przyszłość.”
(https://kooperacjamiejska.pl/zamach-na-drzewa-67a61e7b190c#.ihtpy6xmc)
Dziękuję za cenny wpis. Przyznaję się do sprzeczności! Nie jestem za Panem Szyszką ale wręcz przeciwnie – nie zgadzam się z większością zapisów w nowej wersji proponowanego prawa. Rzeczywiście jestem za ochroną jedynie starych drzew. A ten aspekt, że nie trzeba zgody właściciela posesji to jakiś nonsens, dziękuję za zwrócenie uwagi.
Ależ taka liberalizacja nie jest na rękę PIS. Nie po to uchwalali prawo w którym jeżeli masz na działce jedno drzewo nieowocowe (no może lekko przesadzam – dwa) to grunt ten jest traktowany jako las i prawo pierwokupu ma AAgencja Skarbu Państwa (cvzy jak tam się ona nazywa) za cenę PRZEZ SIEBIE USTALONĄ(!!) – by teraz pozwalać ludziom wycinać te 'lasy’ i omijać złodziejską ustawę.
„Ależ taka liberalizacja nie jest na rękę PIS. Nie po to uchwalali prawo w którym jeżeli masz na działce jedno drzewo nieowocowe (no może lekko przesadzam – dwa) to grunt ten jest traktowany jako las i prawo pierwokupu ma AAgencja Skarbu Państwa (cvzy jak tam się ona nazywa) za cenę PRZEZ SIEBIE USTALONĄ(!!) – by teraz pozwalać ludziom wycinać te ‚lasy’ i omijać złodziejską ustawę.”
Ależ to jest łatwe do ominięcia: jeśli Agencji bedzie na rękę przejęcie konkretnego gruntu to szybciutko uchwalą pod stołem wygodny Plan Miejscowy, w którym przekwalifikują dogodnie dla siebie dany grunt.
Nie mieszałabym w to żadnej konkretnej partii politycznej, wszystkie mają chrapkę na nasze lasy, piękne, stare, obiekt zazdrości zagranicy i każdy coś w tym temacie po cichu majstruje. Co do samowolnej wycinki, w sumie mogę przyznać Ci rację. Jeśli to będzie odbywało się w taki sposób, jak piszesz, to ma sens. Problem w tym, że przepisy ustala się nie po to, żeby ludzie mogli wyciąć sobie drzewko we własnym ogródku. Te przepisy powstają po to, by dać wolną rękę „wycinaczom nałogowym” i innym „przedsiębiorczym inaczej”. Tego się obawiam. Teraz pełną parę idzie przez Polskę moda na pielęgnację drzew, ja to nazywam „likwidacją drzew”. To co robią ci „pielęgniarze” jest zwyczajnym przestępstwem w stosunku do przyrody. Obcinają wszystko jak leci, zostaje kikut, główny pień, sterczy jak pałka i albo odbije parę listków wiosną, albo umrze. U nas administrator „woźny” zleca „pielęgnację” swojemu zięciowi i tną jak leci i co jeszcze żyje. Konary zbierają sobie na zimę! Administracja miasta nic nie robi, dopóki drzewo przeżyło, ale że sterczy z ziemi pałka, to mało istotne. To, że jest u nas dużo drzew, to akurat wielka zaleta naszego kraju. Ja np. jestem przeciwna sprowadzaniu i sadzeniu gdzie się da wszystkich tych dziwnych odmian, które u nas nie występują i nigdy nie występowały. Mamy wystarczająco własnych, nie trzeba zaszczepiać nam obcych gatunków.
22) po art. 82 wprowadza się art. 82a-82d w brzmieniu: „Art. 82a. Rada gminy, w drodze uchwały stanowiącej akt prawa miejscowego, może: 1) wprowadzić obowiązek uzyskania zezwolenia na usunięcie drzewa lub krzewu z terenu nieruchomości, a w przypadku wprowadzenia takiego obowiązku może także określić przypadki, w których zezwolenie to nie jest wymagane; 2) wprowadzić obowiązek ponoszenia oplaty za usunięcie drzewa lub krzewu z terenu nieruchomości po uzyskaniu zezwolenia, a w przypadku wprowadzenia takiego obowi ązku może także określić przypadki, w których oplata ta nie jest ponoszona; 3) ustalić zasady i sposób ustalania oplaty, o której mowa w pkt 2; 4) ustalić zasady i przypadki rozkładania na raty, odraczania terminu płatności lub umarzania ustalonej oplaty, o której mowa w pkt 2; 5) uzależnić możliwość uzyskania zezwolenia na usunięcie drzewa lub krzewu z terenu nieruchomości od nasadzeń zastępczych, stanowiących kompensację przyrodniczą za usuwane drzewa i krzewy w rozumieniu art. 3 pkt 8 ustawy z dnia 27 kwietnia 2001 r. – Prawo ochrony środowiska, lub przesadzenia drzewa lub krzewu, a w przypadku wprowadzenia takiego obowiązku może także określić przypadki, w których nasadzenia zastępcze lub przesadzenie drzewa lub krzewu nie musi być dokonywane; obowiązek, o którym mowa, może być wprowadzony alternatywnie, łącznie albo zamiennie z obowiązkiem, o którym mowa w ust. 1 pkt 2;
8
6) ustalić naruszenia przepisów o ochronie terenów zieleni i zadrzewie ń, za które ponosi się administracyjną karę pieniężną; 7) ustalić zasady i sposób ustalania wysokości administracyjnych kar pieniężnych za naruszenia, o których mowa w pkt 6; 8) ustalić zasady i przypadki rozkładania na raty, odraczania terminu płatności, obniżania lub umarzania administracyjnych kar pieniężnych wymierzonych za naruszenia, o których mowa w pkt 6, a także przypadki, w których tych kar nie wymierza się.
Też jestem za wycinaniem bez pozwolenia mniejszych drzew na własnych działkach. Mam na potwierdzenie świetny (moim zdaniem) fragment wywiadu Wojciecha Cejrowskiego, jakiego udzielił Maciejowi Pieczyńskiemu w ostatnim numerze ”Do Rzeczy” (nr 28, s.92), który pozwolę sobie zacytować:
,,Kiedy chciałem na swoim rancho wyciąć drzewo, pojechałem pytać sąsiada, czy mi wolno. A on popatrzył na mnie jak na głupka i nie rozumiał, o co pytam: ,,Piłę masz?”. ,,Mam”. ,,No to wytnij se to drzewo”. ..Ale czy mi wolno?” – dopytywałem. ,,A kto ci zabroni??? – sąsiad zupełnie nie rozumiał. ,,No nie wiem, może jakiś urząd przysoli mi karę za nielegalną wycinkę…”. ,,Ale jaki urząd?! Przecież nie mieszkasz na gruntach federalnych, tylko na własnej ziemi”.
Cejrowski mówi o amerykańskiej rzeczywistości i kontekście wolności, ale czyż tak nie powinno być wszędzie? Prawo ma działać, ale rozsądnie…
U mnie na warszawskim podwórku najpierw drzewa są ogołacane z konarów przez chłopów zawezwanych przez administrację. Na chybił trafił, jeszcze nie mają wtedy liści. Następnie administracja pisze podane o wyrażenie zgody na wycięcie tych drzew, ponieważ nie rosną prawidłowo. Ostatnio zawarli w takim podaniu prośbę o zgodną na wycięcie drzewa już wyciętego.
Później konary wyciętych drzew są sprawnie cięte na odcinki.
I prawdopodobnie sprzedawane z zyskiem, bez litości.
Drogi Panie Łukaszu!
Nasza koleżanka nauczycielka która była na warsztatach o dzikiej kuchni w ramach „Alarmudlabio…” EKOSKOPu przysłała nam informację, że Pan Profesor Łukasz Łuczaj popiera projekt totalnej wycinki drzew. Takie wrażenie zrobił na niej tytuł „Wycinanie mniejszych drzew bez pozwolenia – jestem za!” . Słowo „mniejszych” wyparowało. Koniecznie proszę napisać nowy artykuł „Zła zmiana prawa – wycinanie dużych drzew bez pozwolenia – jestem PRZECIW”. Autorytet zobowiązuje. Pozdrawiam Mirek
Widocznie nie doczytała. Chodzi mi o to, że świat nie jest czarno-biały. Regulacje dotyczące wycinki drzew powinny być zliberalizowane i pozwolenia obejmować tylko naprawdę duże dorodne drzewa. Po prostu chciałem żebym mój głos był słyszany. Świat nie jest czarno-biały…
Mam działkę 17 arów, przydomową o statusie „rolna”, II i III klasa gleby. Nasadziłem brzóz i sosen, po kilku latach tak poszły w górę, że zrobił się „las” i teraz zbieram sobie grzybki :-) Jak mi się znudzi- albo bieda przyciśnie- to może chciałbym wyciąć i sadzić np. ziemniaki. Obecnie musiałbym kombinować, że to była „plantacja”?
Jestem za swobodą w zakresie sadzenia i likwidowania wszelkich roślin na prywatnych działkach przydomowych, bo…przecież nie mieszkam „na gruntach federalnych” :-)
Pozdrawiam proekologicznie
Niestety przy takim podejściu, nie będzie „nowych dużych drzew”, ponieważ nie będą miały szansy dorosnąć te małe, które każdy będzie wycinał wedle własnego upodobania… Niestety większość ludzi nie szanuje drzew a właściwie przyrody w ogólności. Jeszcze drzewa iglaste jakoś tolerują, ale te liściaste są be – gubią liście, które trzeba sprzątać, a jeśli jeszcze są to liście z drzewa sąsiada lub z ulicy, to już obraza boska, sodoma i gomora :(
Cóż – z perspektywy czasu widać, że to nie młode drzewa poszły pod topór i nawet rząd się z całkowitej liberalizacji wycofał.
niestety. Ale nie wszędzie. Na przykład w mojej okolicy nie widać zmian. Tu mało kto wiedział, że jest jakieś prawo chroniące drzewa. Zawsze wszyscy cięli jak im się chciało.