Wróciłem właśnie ze wspaniałej wyprawy do Zhagana, niesamowitej doliny na południu prowincji Gansu w Chinach. Teren ten jest zamieszkany przez Tybetańczyków z grupy Amdo. Wioski położone są na wysokości od 2900 do 3250 m n.p.m. A otaczają je jeszcze wyższe szczyty. Krajobraz przypomina trochę Tatry… Tradycyjnie żyjących tu ludzi od paru lat zaczęli nawiedzać turyści, z powodu umieszczenia tej okolicy na liście 10 najbardziej niesamowitych nieznanych gór Chin. Ludzie wciąż tu jednak żyją bardzo prosto. Ze smartfonami w kieszeni zbierają sierpami jęczmień i owies, a na górskich pastwiskach wypasają jaki.
Mają też sporą wiedzę o roślinach. I właśnie to był cel wyprawy. Z grupą prof. Kanga z Uniwersytetu Leśno-Rolniczego w Yangling i tym razem też z moją starszą córką, miałem wielką przyjemność już drugi badać rośliny używane przez Tybetańczyków (2 lata temu w zupełnie innym krajobrazie, o 1000 m niżej w dolinie Gongba, Gansu) i była to już czwarta górska doliną, którą badaliśmy w środkowych Chinach. Poznawanie nazw roślin w nieznanych dialektach i językach jest fascynującym, bardzo wciągającym zajęciem…
Roślinności nie jest więc bogata, ale ludzie i tak używają kilkudziesięciu gat. roślin jadalnych (owoce i warzywa liściowe) i kilkunastu gat. grzybów.
Prawie każda babcia nosi na plecach maleństwo – pokażcie to waszym babciom jak się będą wymigiwać od ewolucyjnych obowiązków
Panie Łukaszu, Wpaniała ta wyprawa! a może taki turystyczno-poznawczy wyjazd zorganizować dla innych miłośników roślin? Byłabym pierwsza!
Co do grzyba (dong cong xia cao – drogi grzyb leczniczy wyrastający na gasienicach) to jeden z rodzaju Cordyceps – maczużnik, grzyby pasożytujace m.in. na owadach. Są też w naszych lasach, jedne gatunki pasożytują na muchach, inne na larwach i poczwarkach motyli.
Ciekawe, może by zacząć je do Chin sprzedawać? Tam jeden okaz kosztuje kilkadziesiąt zł…
Pani Aniu. Co do wypraw… Komercyjnie nie opłaca mi się ich robić bo dla mnie ciekawe jest pojechać w nowe miejsce i wtedy jest większe ryzyko. Poza tym zawsze jestem zależny od strony chińskiej i jesteśmy w 99% zajęci pracą. Ale kiedyś można by zrobić mały wyjazd w góry Qinling np w jesieni po zbiór nasion z paroma osobami z ogrodów botanicznych, to wtedy będę o Pani pamiętał :)
No proszę, i trochę Tybetu można mieć w naszych ogrodach – Sinopodophyllum hexandrum (Podophyllum) czyli stopowiec himalajski sprzedawany jest w centrach ogrodniczych jako roślina ozdobna, ma całkiem ładne kwiaty i ciekawe owoce.
Ci, którzy ich próbowali piszą na Ogrodowisko.pl
„Dojrzałe owoce są jadalne, jednak smak i zapach jest dla człowieka niezbyt zachęcający, mnie kojarzy się z bardzo silnym zapachem witaminy B.”
Oj, nie wiedziałem o tym! A gdzie można je kupić wysyłkowo?
Aha, orlica!
Piękna podróż,śliczne zdjęcia.Zainspirowało mnie to zdjęcie z pięciornikiem gęsim,fajnie ta potrawa wygląda,trzeba spróbować.Mam pytanie o to jedzonko herbata,masło,prażony jęczmień – ta herbata jest razem w tym talerzu?Drugie pytanie,czy uprawiają tam pszenicę (bo ostatnio zrezygnowałem z jedzenia tego mutanta). I jeszcze jedno,te starsze panie w jakim są wieku?(oczywiście różnym,ale może chodzi mi bardziej do jakiego wieku ludzie tam dożywają).To może jeszcze jedno pytanie,czy są to ludzie pogodni,szczęśliwi ?
tak, w misce jest herbata i masło i w nią wkłada się jęczmień (prażony) i ugniata. Na pszenicę mają za zimno, a może jej nie lubią. Ludzie żyją krótko, krócej nawet niż w chińskich wioskach niżej. Te staruszki na zdjęciu mają po 45-60 lat. Ludzie po 40 są totalnie zniszczeni cieżką pracą. Zboże kosi się sierpem i każdy snopek znoszą na plecach, bo jest miejscami za stromo na zwierzęta. najstarszy mieszkaniec ma 85 lat i jest pustelnikiem, podobnie jak większość innych mnichów z nadwagą. To jedyna grupa ludzi, którzy żyją dłużej bo nie zajmują się ciężką pracą na polu. Poza tym nie spotkaliśmy ani jednej osoby, która dożyła 80 lat, zaledwie kilku 70 latków. Większość ludzi umiera między 60 a 70 z fizycznego wyczerpania. Może tak lepiej? Ogólnie są uśmiechnięci i pogodni.
Koledzy mieli w akademiku wywieszoną na ścianie kartkę z napisem:
A TERAZ DWA HAIKU I JEDEN GŁUPI DOWCIP
Była to oczywiście słynna zapowiedź występu „poezjanta” Brzóski-Brzóskiewicza w programie telewizyjnym Lalamido.
I mi przyszedł do głowy przy okazji lektury tego wpisu taki klasyczny, głupi dowcip który, mam nadzieję, Gospodarz mi wybaczy.
Oto i on:
Jak mówią mieszkańcy Chin na prof. Łukasza Łuczaja?
Doktor Łu-Czaj :)
Pozdrawiam.
dokładnie tak mówią!
Ha! Siostra właśnie siedzi w Szanghaju od dobrych xx miesięcy, doniosę jej o tym :)
Super tata!
Panie Łukaszu! Fascynujące to, co Pan opisuje, mam setki pytań!
A mógłby Pan mi powiedzieć skąd czerpał (czerpie) Pan informacje na temat Chin, ich kultury, kuchni, ziół? Jakaś książka (kilka), http://www., cokolwiek godnego polecenia przez Pana? Mam bardzo mało czasu, bo dwoje malutkich dzieci zaborczo pochłania prawie każdą moją chwilę, a ja z przyjemnością oddaję im to, co mam najcenniejszego czyli właśnie swój czas. Pytam, żeby trochę go oszczędzić na własnym szukaniu i uczeniu się na błędach.
Marzy mi się, żeby żyć zdrowo, porzucić trucizny ze sklepu i z całą rodziną żyć jak najbliżej natury. Niedawno widziałam fajne ogłoszenie gospodarstwa na sprzedaż na Pogórzu Dynowskim, (to chyba blisko Pana), ale trochę drogo…
Jest Pan ogromną inspiracją, podziwiam Pana i to, co Pan robi. Ale najbardziej Pana spokój i równowagę.
Pozdrawiam :-)
Panie Łukaszu ale ma Pan wspaniałą pracę!!! Ja zajmuję się fotografią, interesuję ziołami, podróżami. Od lat moim marzeniem jest Tybet, broń Boże nie komercyjnie. Sama bym się nie odważyła. Jeśli będzie Pan planował kolejny wyjazd i znalazło by się jedno wolne miejsce i fundusze by mnie nie zawiodły, chętnie się zabiorę na zwiedzanie natury i życia prostych ludzi aparatem w dłoniach. Pozdrawiam serdecznie