Od kilku już lat dokumentuję tradycyjne dzikie rośliny jadalne Chorwacji i Bośni-Hercegowiny. A tradycje te są przebogate. Podczas II wojny światowej panował tam głód większy niż u nas, potem jeszcze wojna z Serbią podtrzymała tę wiedzę. Na dodatek w południowej Chorwacji na wybrzeżu dotąd powszechnie jada się z oliwą wiele gatunków dzikich warzyw. A zaczęło się od konferencji w Sarajewie w r. 2011, gdzie pojechałem na zaproszenie ś.p. prof. Sulejmana Redzicia, jednego z czołowych ekologów Bośni i Hercegowiny, który podczas ponad trzyletniego oblężenia Sarajewa dokumentował dzikie rośliny jadalne używane przez współoblężonych. W roku 2012 dokumentowałem rośliny sprzedawane na wybranych 11 targach Dalmacji, w roku 2013 tradycje używania dzikich roślin jadalnych w okolicach jeziora Vrana oraz na wybrzeżu Dubrovnika. W r. 2014 przeniosłem się do Hercegowiny w okolice między Mostarem a granicą Chorwacji.
W tym roku pojechałem aż w trzy miejsca. Zawsze wybieram termin przełomu marca i kwietnia jako jeden z dwóch terminów zbierania danych, bo tam przyroda jest parę tygodni do przodu. U nas dopiero wczesne przedwiośnie a tam na drzewach owocowych już kwiaty, a ludzie zbierają dzikie jadalne warzywa. Na targach Dalmacji sprzedaje się ich specjalne mieszanki, ale to już opowieść na inną okazję.
Pierwszym moim przystankiem były okolice Samoboru na pograniczu Chorwacji i Słowenii, gdzie rozpoczyna badania moja doktorantka z Unwiersytetu w Zagrzebiu. Przy okazji miałem okazję podziwiać piękne buczyny, gdzie rośnie razem fenomenalna ilość wczesnowiosennych kwiatów: obok znanych nam zawilców, przylaszczek, ziarnopłonów, miodunek, przebiśniegów, śnieżyc, znajdziemy tam psizęby liliowe, ciemiernik Helleborus atrorubens, cyklameny, pierwiosnek bezłodygowy oraz kilka gatunków żywca.
Psiząb liliowy Erythronium dens-canis. Jego podziemne bulwy są jadalne po ugotowaniu, jedli je np. Tatarzy. Pokrewne gatunki amerykańskie były pospolitym pokarmem Indian zachodniego wybrzeża Ameryki Pn.
Cieszynianka wiosenna Hacquetia epipactis. U nas rzadka, głównie na Śląsku Cieszyńskim, w Chorwacji na północy dosyć częsta.
Przepiękny gatunek ciemiernik rubinowy – Helleborus atrorubens. W wielu miejscach w Chorwacji uważa się, że nie wolna wnosić kwiatów ciemiernika do domu, bo kury przestaną nieść jaja. Ciemiernik to roślina silnie trująca i lecznicza, może stad te obawy…
Następnym miejscem, które odwiedziłem są okolice Splitu. Wraz z dwójką moich współpracowniczek, także naukowców-botaników, Maszy ze Splitu i Katji z Dubrovnika, prowadzimy w tym roku badania w regionie Poljica. To ciekawe miejsce – mało kto wie, że od średniowiecza jest księstwem i republiką.
http://en.wikipedia.org/wiki/Republic_of_Poljica
I do tej pory co roku wybierany jest nowy kneź! Granice regionu wyznacza morze, a od północy i wschodu malowniczy kanion rzeki Cetina. Niestety widoczny jest zanik wiedzy o dzikich roślinach jadalnych, ale wciąż niektórzy mieszkańcy robią wiosenne szpinaki z kilku gatunków dzikich warzyw, np. mlecza, mniszka, maku, dzikich porów itp.
Moje koleżanki z naszą najcenniejszą informatorką z Poljicy, która wciąż, podobnie jak podają źródła sprzed 100 lat, do szpinaków dodaje liście… jaskrów.
Następnym terenem badań była wyspa Krk w archipelagu Kvarner. Stąd też mam ciekawe informacje archiwalne, jakich dzikich roślin używano sto lat temu i chcemy je porównać ze stanem obecnym.
Krk był ostatnim miejscem, gdzie przetrwał alfabet głagolicki. Teraz znowu uczy się go tam dzieci w szkołach, a niektóre napisy są też głagolicą.
Tradycyjna potrawa – jajecznica z dzikimi szparagami Asparagus acutifolius – są dużo cieńsze niż uprawne (patrz poniżej), ale i bardziej aromatyczne
Asphodeline lutea. W okolicach Dubrovnika młode pędy tej rośliny (kiedy mają jeszcze formę szparagów) jedzono po upieczeniu i może dlatego nazywano pečak. Tutaj na Krk nikt jej nie rusza…
Nasza najlepsza informatorka z wyspy Krk ze swoimi kozami
Wyspa Krk. Naturalny las z cyklamenami, bluszczem i ruszczykiem w poszycie. W warstwie drzew dominuje dąb omszonyNiektórzy ludzie wciąż używają młodych pędów ruszczyka Ruscus aculeatus (górna część dłoni) jak szparagów. Po wyrośnięciu nazywa się go „fraterska sparożyna” (dolna część dłoni) – bo jakoby mnisi dawniej obijali się na wyspie jego kłującymi gałązkami.
Krk, ruiny romańskiego kościoła Św. Marka na malowniczym półwyspie
Na koniec chciałbym dodać, że badania zostały, jak co roku, sfinansowane dzięki wsparciu mojej uczelni, Uniwersytetu Rzeszowskiego.
Popijam sobie z kubka świeży sok z brzozy i czytam fajny tekst Łukasza,oglądam piękne zdjęcia i świat wydaje się jakiś lepszy.Dzięki Łukasz.Proszę (prosimy) o więcej.