Nam mieszkańcom Europy natura kojarzy się przede wszystkim z lasem. Las jest u nas formacją klimaksową, czyli taką jaka powstanie jeśli naturę zostawimy samą sobie.
Chcąc pomóc naturze, uczynić ją „lepszą”, bliższą ideałowi sadzimy lub chronimy drzewa. Czy warto i należy to robić?
Gdy byłem mały mieszkałem w Krośnie, obok Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Partii Robotniczej. Pewnego dnia miał przyjechać towarzysz Edward Gierek. Pośpiesznie wzdłuż drogi posadzono kilka drzew. Mama wzięła mnie na spacer, miałem trzy latka. Zobaczyłem, że jedna z lip jest złamana. Płakałem i płakałem, tak strasznie czułem jej ból.
Gdy miałem osiem lat tato dostał od jakiegoś leśniczego pęczek młodych drzewek, jodły, graby, lipy. Pamiętam do tej pory ich pączki i jak sadziliśmy je razem wokół domu. Kolejnym eksperymentem była próba zalesienia działki na górze, tej, na której kiedyś paliliśmy sobótki. Mając 15 lat przyniosłem z parku pęczek rocznych siewek klonu i powiedziałem tacie, że posadzę ja na ugorze na górze. Powiedział: „tak w trawie nie urosną, musimy porządnie przygotować teren, zaorać i zrobić bruzdy i w nich posadzić drzewa”. Trochę mi się to wydawało dziwne i mało „dzikie”, ale posłuchałem. Zamówiliśmy konia z pługiem i broną i teren został przygotowany. Rzeczywiście orka ułatwiła wzrost młodym drzewom. W parku miejskim na tzw. Zawodziu narwałem 500 siewek drzew: głównie klony pospolite, jawory, jesiony, czeremchy i graby. Były malutkie, jedno i dwuletnie rośliny. Wyrywałem je po prostu ze ściółki sosnowego drzewostanu, wychodziły jak rzodkiewki. Posadziłem je o tak, z liśćmi, na początku maja. Potem przyszły susza, ale chyba z pięćdziesiąt przeżyło, teraz to już wielkie drzewa, a resztę luk powoli zarosła wierzba iwa. Po co to piszę? Bo jest w naturalna chęć sadzenia drzew. Instynkt. Popęd. Cieszy nas to. Wiele krajów cierpi na niedobór lasów. W Chinach od lat zalesia się suche nieużytki na niespotykaną skalę. W Polsce w ciągu ostatnich 70 lat lesistość wzrosła pewnie o około 10 procent powierzchni kraju.
Kształcąc się botanicznie, po latach nasyciłem się sadzeniem drzew, a zainteresowałem odtwarzaniem łąk i muraw, no ale lasek na pamiątkę pozostał. Nawet nie znając dobrze flory widzimy, że kwiaty łąkowe i leśne są inne. Zalesiając teren musimy pamiętać, że gdy zalesimy wszystko, to zniknie ta część flory, która przyszła do nas z terenów otwartych. Lasy co prawda kumulują biomasę ale wcale nie produkują dużo więcej tlenu niż łąki. Czasem bezmyślnie możemy zamienić łąkę z 80 gatunkami roślin, niektórych rzadkich, na las z 20 pospolitymi gatunkami. Obecnie lesistość Polski osiągnęła takie rozmiary, że nie ma większej potrzeby dalszego zalesiania Polski. Teraz zostało opiekować się tym co jest, ewentualnie sadzić pojedyncze drzewa w miastach i wsiach, oraz może zadrzewiać korytarze ekologiczne dla migracji gatunków leśnych. Niezwykłe szkody dla flory górskiej poczyniono usuwając zupełnie wypas z łąk wysokogórskich oraz doprowadzając ogólnie do upadku górskiego pasterstwa. Zbiorowiska ekstensywnych pastwisko nie mogę być zastąpione samym tylko koszeniem.
Ale wracając do drzew. Od kilku dni w mediach i na facebooku toczy się dyskusja na temat wycinki gigantycznych starych drzew, które za zgodą Nadleśnictwa Krasiczyn wycięto, pomimo protestów i wstępnych obietnic ich ochrony. Skoro piszę, że lasów już mamy na tyle, to o co ten bój? Otóż bój ten jest o STARE DRZEWA.
W podejściu do drzew wśród Polaków pojawiają się różne postawy
1. totalnie romantyczno-miejska (nie wolna uciąć nawet małego drzewka)
2. bezduszno technokratyczna – wyciąć stare i posadzić nowe, albo lepiej nic nie sadzić, bo łatwiej się żyje bez dużych drzew
3. gospodarska – podobna do pkt. 2 ale z dozą romantyzmu, może np. zostawić stare drzewo z kapliczką, ale ogólne wycinać jak tylko trzeba (ale nie do spodu) jak w pkt. 2
4.nastawienie na ochronę naturalnych lasów – czyli chęć chronienia nietkniętych puszcz
5. domaganie się ochrony starych drzew – nie tyko na terenie rezerwatów.
Myślę że wiele złego dla obrony drzew robił wieloletni nakaz uzyskiwania zezwoleń na wycinkę nawet niewielkich drzew w przestrzeni nieleśnej. W wielu rejonach kraju prawo było to martwe poza miastami. A gdy minister Szyszko przepisy zliberalizował, wszyscy rzucili się do wycinek (poza może wschodnimi województwami, bo tu prawie nigdy nikt żadnych pozwoleń nie brał). Tymczasem powinniśmy się skupić na ochronie drzew starych, ale nie tyko pomnikowych. Zacząłbym od pilnowania żeby bez sensu w przestrzeni i miejskiej nie wycinać już drzew 80 czy 100 letnich, jako młodego pokolenia nowych drzew weteranów.
W krajobrazie jest miejsce na stare drzewa! Wspaniałą monografię starych dębów pod tytułem Ancient Oaks in the English Landscape wydał Aljos Farjon. Cytuję za nim dane z Anglii. Dla porównania w Anglii, kraju o 2,4 raza mniejszym od Polski i o proporcjonalnej powierzchni lasów 3 razy mniejszej niż u nas jest 115 dębów o obwodzie powyżej 9 m, w Polsce – 8, czyli w przeliczeniu na jeden kilometr kwadratowy 34 razy mniej. W Polsce mamy około 500 dębów o obwodzie pnia powyżej 6m, a w Anglii 3320, w przeliczeniu na 1 km kwadratowy szesnaście razy mniej. Pamiętajmy też, że w Polsce część starych dębów to dęby przykościelne lub parkowe. W Anglii większość starych dębów rośnie w królewskich lasach, tzw. forests. Postulowałbym żeby liczbę starych drzew w kraju zwiększyć dziesięciokrotnie. Ale nie sadząc nowe tylko mając szacunek dla drzew 80, 100 letnich: dla poniemieckich alei i parków, dla przykościelnych lip i starych drzew także w lasach.
Stare drzewa w wielu kulturach otaczane są szacunkiem lub nawet kultem. U nas dawniej także stare drzewa dawały cień pielgrzymom pod kościołami (sadzono głównie lipy, czasem dęby lub robinie). W czasach pogańskich też czcią otaczano stare dęby i lipy. Niestety nowocześni praktyczni proboszczowie dokonują (zwykle bezkarnie i z aprobatą części społeczności) masakry starych drzew. Przychodzi mi tu na myśl Św. Bonifacy z przełomu VII i VIII w. biskup-potwór który ściął święty dąb Thora w pogańskim gaju w Hesji (na rycinie nad tekstem).
Miasta wycinają często pomnikowe nawet drzewa pod pretekstem zagrożenia bezpieczeństwa. Nie rozumiem tylko jednego – dlaczego wydaje się fortuny na renowację zabytków a nie remontuje się lub zabezpiecza równie starych drzew! Przypadki śmierci z powodu upadku drzewa są niezwykle rzadkie. Częściej drzewa niszczą samochody czy ogrodzenia, no ale to powinno być wkalkulowane w zachwyt nad starymi drzewami. To są po prostu sytuacje losowe. Możne ich trochę unikać od młodości ogławiając drzewa lub zmniejszając ich korony.
Najstarsze drzewa są wycinane także w Lasach Państwowych. I jest to bardzo bolesne, bo drzew o wymiarach pomnikowych są prawdziwe tysiące. Co prawa w zwarciu drzewa rosną wysokie i nie tak grube – bardziej więc narażone na złamanie niż w miastach czy wsiach. Nie dożywają więc takiego wieku jak najstarsze przykościelne dęby czy cisy. Mimo tego jednak i w lasach można obserwować ponad 250 letnie dęby, lipy czy buki.
Problem z ochroną starych drzew w lesie jest taki że leśnik chce wyciąć drzewa 70, 80 czy 120 letnie na deski. Zbyt stare drzewa będą za duże do transportu, obróbki lub spękane i zagrzybione. Usuwa się więc drzewa w kwiecie wieku. Rozumiem potrzeby gospodarki i chęć produkcji drewna i zysku, jednak Lasy są dobrem Narodu. I poza mizernym parkami narodowymi powinniśmy także chronić pojedynczne stare drzewa na powierzchniach gospodarczych. I nie powinny być taki jakieś pojedynczy zgniłki z łaski, ale najdorodniejsze okazy. Trudno – leśnicy pogodzić się muszą po prostu z przekazaniem powiedzmy 1% powierzchni wszystkich oddziałów leśnych jako rezerwuaru drzew starych, które nie są do wycinki. Problemy z postawą leśników są dwa. Po pierwsze przywykli do wycinania wszystkiego co ma 120 lat, do prostych pni po horyzont, po drugie potrzebne są jasne uregulowania prawne narzucające wymóg pozostawiania 1% oddziałów leśnych na zaród dla drzew weteranów. Jako anegdotę dodam że kiedyś udało mi się uratować starego buka od wycinki wieszając na nim kapliczkę:
W patrzeniu na lasy wyróżniłbym kilka faz: w XIX wieku zaczęto traktować lasy jako plantacje drzew – tak powstały na przykład monokultury świerka w Sudetach i Beskidach Zachodnich, czy wiele plantacji sosny na niżu. Potem sukcesem było stopniowe przestawienie na uprawę lasu wielogatunkowego i wielopiętrowego. W praktyce niestety oznacza to jednak że faworyzuje się tylko dwa gatunki np. buka z jodłą, czy dąb z jakąś domieszką (jodła, sosna, grab, modrzew). Popatrzmy jednak na chłopskie lasy, gdzie czasem aż kłębi się od gatunków i koło państwowego lasu mamy mieszankę w drzewostanie – i dużo czereśni, i klonów, lip itd.
Trzecia faza to zainteresowanie się wartością martwego drewnaw lesie. Martwe drewno było do niedawna symbolem niegospodarności w lesie. Obecnie widzimy w nim nie finansową stratę, ale odrębne siedlisko, głównie dla grzybów i owadów, ale też mchów i porostów. Niezwykle inspirująca może tu być książka z roku 2004 „Drugie życie drzewa” autorstwa Jerzego M. Gutowskiego, Andrzeja Bobca, Pawła Pawlaczyka i Karola Zuba. Świetnie ilustruje ona bogactwo form życia na nim. Obecnie ilość martwego drewna już rośnie w lasach i świadomość tego się zwiększa.
Wydaje mi się że czas na czwartą fazę- wrażliwość na stare zamierające drzewa. I szacunek dla nich – nie wycinanie ich pośpieszne – „bo kogoś zabiją”. Po prostu bzdura – Polacy powinni się wyleczyć z nerwicy spadającej gałęzi – orzecznictwo sądów powinno przestać czynić winnymi właścicieli drzew za to że gałęzie na kogoś spadają, albo winienia właściciela stawu, że ktoś się w nim utopił. Przecież nikt nie grodzi norweskich klifów. A jak jest wichura to się nie parkuje pod starym drzewem.
Stare zamierające drzewa są cennym siedliskiem grzybów i owadów, zachwycają nas swoim pięknem. W książce o dębach („Ancient Oaks in the English Landscape”, Royal Botanic Gardens Kew) autor Aljos Farjon, pisze że faza zamierania jest naturalną cechą starego drzewa i może trwać setki lat – nie oznacza że drzewo od razu umrze bo mam dziuplę ale spróchniałe konary.
Stare drzewa w lesie, nie wycięte w wieku 100 czy 120 lat będą jeszcze żyć kolejne 50 czy 100, a może i dłużej. Potem jeszcze stoją kilka lat jako obumarłe kikuty, a potem rozkładają się kolejne kilkadziesiąt lat. I jeszcze jedno – jak teraz wytniemy wszystkie stuletnie drzewa to za sto lat nie będzie żadnych 200-letnich.
Niezwykle ważne dla ochrony lasów będą teraz lokalne grupy działania – patrolujące lasy, wskazujące cenny fragmenty lasu do ochrony. Oby jak najwięcej społecznych strażników lasu w każdym powiecie. Cieszą mnie więc inicjatywy typu Inicjatywa Dzikie Karpaty, Lasy i Obywatele, Strażnicy Puszczy, Lasy Narodowe, Społeczni Strażnicy Drzew. I niech ich będzie 100 razy więcej! Oby wreszcie udało się utworzyć jak najwięcej przestrzenia do dialogu między społecznymi aktywistami i aparatem biurokracji.
Moje postulaty i wnioski
1. Przestać romantyzować sadzenie młodych drzew Fajnie to wygląda, ale w warunkach polskich ma to mało wspólnego z ochroną przyrody.
2. Pilnować aby miasta i mieszańcy nie wycinali najstarszych drzew, ZA WSZELKĄ CENĘ
3. Stworzyć ogólnospołęczną presję i ramy prawne dla wyłączenia 1% każdego oddziału leśnego z produkcji i przeznaczenia go do hodowli drzew weteranów – dla Przyszłych Pokoleń i Narodu. W te sposób stare drzewa mielibyśmy WSZĘDZIE!
I podobne jak Kato Starszy który zawsze na zakończenie swoich przemów w senacie rzymskim mówił: Ceterum censeo Carthaginem esse delendam („A poza tym sądzę, że Kartaginę należy zniszczyć”) oczywiście należy objąć Parkiem Narodowym całą Puszczę Białowieską, utworzyć Turnicki Park Narodowy i utworzyć nowe rezerwaty w mieszanych starodrzewach całej Polski.
Podobna moja wypowiedź na video
Czy jest w polskich lasach miejsce na 800-letnie dęby? Skoro wytniemy wszystkie 100-letnie?
Mój post o dębach na pastwiskach:
http://lukaszluczaj.pl/ochronic-zadrzewione-pastwiska/
Inne ciekawe linki:
http://lukaszluczaj.pl/gatunki-wskaznikowe-lasu-dawnego-czyli-warto-czytac-stare-mapy/
http://lukaszluczaj.pl/las-kwiatowe-i-niekwiatowe/
Świetny wpis bardzo dziękuję za fachową i rzetelną analizę
róenież dziekuję za świetny wpis – jestem przewodnikiem turystycznym z Ostródy – stara Sosona Taborska to jedna z głównych atrakcji turystycznych naszego regionu – polecam film https://youtu.be/8Ae2guuUeGc
Jest Pan świetnym i walczącym przyrodnikiem. Ten wpis to kompendium wiedzy znanej i mniej znanej, ale przede wszystkim zaskakującej! Grzyby, mchy, porosty, ale również np. śluzowce! Nie usuwajmy padłych drzew i nie obalajmy tych umierajacych, jeśli nie ma wyraźnej potrzeby! Serdecznie pozdrawiam! Przemek Płonka (ten od Michała ;-)
Paaanie profesorze! Naprawde?
Podaje Pan przyklad biskupa z 9 wieku jako przyklad wspczesnhch praktycznych proboszczow?
Czy to omylka czy juz nieuzasadniony antyklerykalizm???
to uzasadniona krytyka wycina drzew przez proboszczów po prostu
Ostatnio byłam w kościele w Żytnie (łódzkie), gdzie nieopodal w małej wsi spędzałam jako dziecko wakacje u dziadków. Przed kościołem stoją pozbawione gałęzi, upiornie „poprzycinane” tzw. „drzewa”. Moja znajoma pochodząca z wioski k/Wielunia skomentowała z żalem, ze obok kościoła w jej miejscowości też stoją takie smutne kikuty… jakby były po pożarze lub po przejściu trąby powietrznej… Nasza konkluzja (a zupełnie nie znamy się na przepisach, nakazach, zakazach itd.): Może drzewa w Polsce nie mogą być wyższe niż kościoły lub je – choćby częściowo – przysłaniać?
Puściłyśmy wodze fantazji zgodnie stwierdzając, że wierna owieczka zawsze znajdzie drogę do Świątyni… A prawdziwa, głęboka miłość to miłość (także) do świata roślin i zwierząt, który… nie potrzebuje ludzi. To ludzkość bez niego (proszę mnie skorygować, jeśli się mylę) prawdopodobnie nie przetrwałaby.
A prawdziwe, głębokie współczucie to współczucie (także) dla drzew, które nie czują się chyba szczęśliwe, jeśli je oszpecamy albo pod wpływem impulsu usuwamy, gdy są „stare, brzydkie i niepotrzebne”…
Przycinać tak, spoczwarzać albo bezrefleksyjnie wycinać te stare nie!
Podoba mi się Pana holistyczne podejście do natury. W naszym ogrodzie dbamy o drzewa i rośliny tak jakby (prawie że) były członkami naszej rodziny. Moje przesłanie: Dbajmy o nie tak jak dbamy o nasze babcie i o naszych dziadków… lub przynajmniej jak o ukochanego kota czy psa!
Miałam kiedyś rozmowę z dendrologiem, że drzewa i tlen jest mitem, bo produkuje tyle w dzień, ile zużywa w nocy. Ale nie pamiętam szczegółów… masz wiedzę o tym aspekcie ?
rosnące drzewo produkuje więcej tlenu niż zużywa.
Oczywiście to nie jest mit, bo drzewo część dwutlenku węgla absorbuje (w postaci drewna), a tlen jako produkt uboczny uwalnia do atmosfery. I on w nocy nie wraca do postaci dwutlenku węgla. Bilans jest zdecydowanie na korzyść przyrostu tlenu w atmosferze.
A młode drzewa nie rosną szybciej niż stare? Czyli czy argument tlenu nie jest za wycinaniem starych i sadzeniem młodych ostatecznie…?
to nie jest argument, najszybciej rosną drzew w śrenim wieku, to nie chodzi żeby całą Polskę pokrywały giganty drzew tylko żebyśmy mieli 10 razy więcej drzew pomnikowych
Właśnie. A w ogóle to chodzi o to, ile dwutlenku węgla zgromadzi (a tlenu wyprodukuje) drzewo w ciągu całego życia, czyli o „całkę z metabolizmu”. To można policzyć. Dopóki drzewo żyje, ten dwutlenek węgla jest zwiazany w postaci celulozy (głównie).
Robienie pomników z tego, co żyje (formalnych lub faktycznych), jest kosmicznym nieporozumieniem i przywodzi mi na myśl Leonida Breżniewa – o podtrzymywaniu jego życia w odmawiającym życia ciele krążyły anegdoty. Zatem, rozumne gospodarowanie w krajobrazie wydaje mi się najlepszą opcją. Sadzenie młodego, pozostawianie starego – tam, gdzie ma to sens, nie – za wszelką cenę. Co do martwego drewna w lesie i jego znaczenia: udział martwego absolutnie nie powinien przekraczać 9% zasobów drewna na danym obszarze. Bowiem drewno to musi swobodnie wejść w cykl obiegu materii, czyli ekosystem ma być żywy, ze sprawnie działającą grupą reducentów. Dobre 10 lat temu byłam na wycieczce przyrodniczej w okolicach Zbąszynka, w rezerwacie Kręcki Ług (połacie martwego drewna..). Przykładem ptaka, wykorzystującego martwe drzewa, był dzięcioł trójpalczasty – rzeczywiście, widzieliśmy imponujące dziuple. Ale drzewo, w którym były wykute, stało jeszcze w żywym lesie. Jak zaczął się kawałek martwego lasu, rzeczony trójpalczasty był nieobecny.. Prawdziwą ochroną przyrody jest dla mnie ochrona procesów przyrodniczych warunkujących życie krajobrazu, zwłaszcza – pełnego obiegu wody. Natomiast obecna ochrona przyrody skupia się na konserwacji pewnych, wybranych stanów: starości, retencji wody, relegowaniu człowieka z krajobrazu. Aktywiści przypominają mi młodych ludzi, walczących zajadle i skutecznie o zachowanie martwych drzewostanów w Puszczy Białowieskiej. a potem – biorących udział w strajkach klimatycznych(!?). Kiedyś się mówiło: nie wie lewica, co robi prawica. A przecież myślenie – szerokie, nieskrępowane, wielopoziomowe – jest najcenniejszą cechą człowieka.
Zupełnie nie rozumiem Pani wypowiedzi. Nie chodzi o robienie pomników, chodzi o to że drzewa żyją długo, i tak bardzo stare są piękne i wartościowe.
Brawo, bardzo inspirujące! ale nie sądzę że można „remontować” stare drzewa :-) Również nie bardzo pasuje termin „leczenie”. Opieka brzmi lepiej, a czasem w jej ramach możemy je zabezpieczać i pielęgnować. A jeśli jest konieczne, to ciąć (cięcia to nie pielęgnacja).
Serdeczności!
1% to za mało. Teoretycznie leśnicy mają obowiązek pozostawiać pięcioprocentowe powierzchnie, tyle, że w praktyce bardzo różnie to wygląda. Unijna strategia ochrony bioróżnorodności mówi o pozostawieniu 10% lasów pod ścisłą ochroną. Jestem przekonany, że stać nas na to, zwłaszcza, że korzyści z istnienia starych naturalnych lasów znacząco przewyższają zyski ze sprzedaży drewna. Poza tym czynnik ekonomiczny nie jest tu najważniejszy.
w mojej okolicy tych kęp nie widać, oby były szanowane. – szkoda że nie dotyczy drzew gigantów wycinanych w Nadleśnictwie Krasiczyn
Niedawno byłem przy tym, jak leśnik wyznaczał obszar kępy, którą zostawi do naturalnej śmierci. 5% powierzchni, już nie pamiętam czego. To było ok. 6 arów.
Może te wszystkie sosny były sadzone za komuny, nie zdążyły się posunąć w latach, ale będą stare, chyba że znowu się coś zmieni w przepisach. To obowiązuje chyba od 2013 roku. To chyba jest krok w dobrym kierunku, że tak robią.
tak, to krok w dobrym kierunku – szkoda że nie dotyczy drzew gigantów wycinanych w Nadleśnictwie Krasiczyn
po pierwsze nie warto robić przepisów ale edukować.
jak by nie patrzec to polski król jako pierwszy wprowadzil w europie ochrone starych dębów i cisów. wiekszosc badan mowi jasno, jesli cos jest prywatne to bedzie wiecej roslinności, starych drzew itd. zatem problemem są przepisy (penalizujace szkody, czesto niewyobrażalne kary) i brak własności. Przy wielu kościołach są sadzone drzewa , slynne jpII ale protestanci tez sadza od dawna.
druga sprawa to przepisy wysokościowe. np. koło lotniska trzeba wycinac wszystkie wyzsze drzewa. jesli chcemy owady (ktore czesto zyja tylko na starych drzewach) to musimy pozwolic ludziom zostawiac takie drzewa. a jesli podatki od gruntów sa tak wielkie to po prostu nie bedzie tych drzew. I niskie podatki maja byc przez te 500 lat a nie na kadencje sejmu
święty bonifacy nie zrobił nic złego
Jeśli wyciął święty dąb, najświętszy dąb Germanów to zrobił coś okropnego. Dla mnie misjonarze niszczący inne kultury są po prostu źli. https://en.wikipedia.org/wiki/Donar%27s_Oak