TRAWNIK BEZ TRAWY!
Dlaczego nie warto siać trawy w trawniku? Powodów jest aż kilka i poniżej dokładnie je omówię.
Trawnik można zdefiniować na dwa sposoby: 1. krótko przystrzyżona powierzchnia porośnięta trawami 2. krótko przystrzyżona powierzchnia porośnięta jakimikolwiek roślinami.
Wiele osób dąży do tego, żeby mieć trawnik złożony z jednolitej masy trawy. Niestety w ten sposób zupełnie niszczymy różnorodność biologiczną trawnika. Na przykład dla trzmieli bardzo atrakcyjnym miejscem będzie trawnik z koniczyną białą lub komonicą, a dla pszczół także ze stokrotkami czy mniszkami. Im więcej gatunków w trawniku – tym większa bioróżnorodność.
Niestety wiele osób wręcz opryskuje swoje trawniki bardzo toksycznymi preparatami, aby pozbyć się z trawnika roślin dwuliściennych. Jeszcze inne preparaty stosuje się aby zabić piękny mech rosnący w trawnikach.
A ja proponuję trawnik minimalistyczny: nie siać nic! Niech gatunki pojawią się same. To co się pojawi będziecie kosić. Zobaczycie jakie wielkie bogactwo przyjdzie do ogrodu samo. Taki nie-siany trawnik może mieć spokojnie 20 gatunków roślin. Zaoszczędzamy pieniądze na nasiona i wspieramy dziką przyrodę.
A jeśli już siać, to rośliny dwuliścienne. Niestety produkcja nasion większości drobnych roślin trawnikowych jest bardzo droga. Sam próbowałem zbierać nasiona stokrotek, ale są one takie drobne, że ich cena byłaby horrendalna. Tanio możemy kupić jedynie koniczynę białą (Trifolium repens), ale ona za bardzo się panoszy i zarasta inne gatunki i to odradzam. Czasem też w handlu pojawia się komonica różkowata (Lotus corniculatus) – przepiękna żółtokwitnąca bylina, którą warto wsiać w trawnik. A skąd wziąć inne gatunki? Jeśli zaobserwujemy jakieś ciekawy drobne kwiatuszki na trawniku miejskim czy u sąsiada, warto przekopać kilka sztuk z bryłą ziemi na swój trawnik. Ja tak przeniosłem stokrotki. Wystarczy dziesięć bryłek w różnych częściach ogrodu, a potem same się rozsieją. Na trawnik warto też wprowadzić inne niskie kwiaty świetnie znoszące koszenie. Należą do nich:
– brodawnik jesienny i zwyczajny (Leontodon autumnalis i L. hispidus)
– lucerna nerkowata (Medicago lupulina)
– głowienka pospolita (Prunella vulgaris)
– mniszek lekarski (Taraxacum officinale)
– przetacznik ożankowy (Veronica chamaedrys)
– inne drobniejsze przetaczniki np. perski (V. persica), czy nitkowaty (V. filiformis)
– rzeżucha łąkowa (Cardamine pratensis)
– kosmatka polna (Luzula campestris)
-rogownica pospolita (Cerastium holosteoides)
– pięciornik kurze ziele (Potentilla erecta)
– jastrzębiec kosmaczek (Hieracium pilosella)
-jastrzębiec pomarańczowy (Hieracium aurantiacum) – roślina wysokogórskich łąk, która ucieka ze skalniaków i świetnie rośnie na trawniku
W miejscach półcienistych w trawniku świetnie rosną też:
– bluszczyk kurdybanek (Glechoma hederacea)
– dąbrówka rozłogowa (Ajuga reptans)
– fiołek wonny (Viola odorata)
– pierwiosnek wyniosły (Primula elatior)
– pierwiosnek lekarski (P. officinalis)
– pierwiosnek zwyczajny (P. vulgaris)
Na suchy trawnik możemy też wprowadzić macierzankę, jeśli tylko będziemy go wysoko kosić (tak na 10 cm). Trawnik taki pachnie wtedy macierzanką. W dawnych ogrodach arystokratycznych w Europie próbowano też robić trawniki z rumianku i mięty, ale to już wyższa szkoła jazdy.
Podsumowując, w najbliższym roku proponuję założyć „trawnik” bez siewu!
Nagą ziemię kosimy jak trawnik, co tydzień (a lepiej co dwa tygodnie), ale po 15 maja. Do maja nie tykamy kosiarki. Obserwujemy co pojawia się na naszej „pustej” powierzchni. Efekty będą niesamowite! A jeśli zaobserwujemy u sąsiada albo w często koszonym trawniku na przydrożu jakieś ciekawe gatunki, wykopujemy małą kępkę i przenosimy na nasz trawnik.
Oczywiście trochę czasu potrzeba, żeby roślinność się zagęściła, zwykle rok, czasem dwa lata. A za dwa lata chętnie opublikuję zdjęcia takich trawników. A już teraz zachęcam do wrzucania w komentarzach zdjęć waszych „dzikich” roślin z krótko koszonych trawników.
Przetacznik nitkowaty – mało dostrzegany składnik trawników. Kwitnie na przełomie kwietnia i maja. Kilka lub kilkanaście dni później zakwita bardziej błękitny przetacznik ożankowy.P. nitkowaty pochodzi z Turcji i jest już częsty na trawnikach Polski pd-wsch. Na tej stronie znajdziecie rozmieszczenie tego gatunku w Polsce: http://www.atlas-roslin.pl/gatunki/Veronica_filiformis.htm
Trawnik z przetacznikiem nitkowatym (Veronica filiformis) i mniszkiem przy wiejskim domu w Pietruszej Woli. Muszę przyznać, że do nie dawna nie zauważałem tego ciekawego gatunku, myśląc, że to przetacznik perski. Dzięki prof. Krzysztof Oklejewicz za wyprowadzenie mnie z błędu!
Ja próbuję przetransponować do mojego mini ogródka łąkę trzęślicową, ze średnim skutkiem i oczywiście narażam się na komentarze sąsiadów. A mieszkam w okolicy „trzęślicowej” (okolice Krakowa), tu jest to najbardziej typowa biocenoza. Ale jestem zdecydowanym wrogiem „grzecznych” trawników z życicy.
A trawniki z mikrokoniczyna? Nie jest tak mocno ekspansywna jak zwykła
Pojadę „psychologizmem”, ale zjawisko jest chorobliwe więc pojadę:
Ta nienawiść do wszystkiego, co nie jest trawą na „moim własnym” trawniku to efekt „wiejskiej” mentalności w złym, zdeaktualizowanym wydaniu. To atawistyczna nienawiść ludów „urolnionych” do wszystkiego, co jest „chwastem” i co „nie jest pożyteczne” (rzekomo).
Także jest to niezdrowy odruch wyjaławiania i ujednolicania wszystkiego – żeby „wszędzie było tak samo” tj. krótko wykoszona trawka.
To naprawdę przybiera rozmiar manii. Ktoś opisywał (może i tu gdzieś pod wpisem Łukasza), jak „rada osiedlowa” kretynów koniecznie musiała wytępić koniczynę rosnącą na placu zabaw. Oczywiście środkami chemicznymi – w efekcie czego powstało kolczaste zbiorowisko roślin ostowatych (potocznie mówiąc, bo głównie pewnie ostrożenie się rozpanoszyły). Na tę głupotę nie ma chyba lekarstwa.
To jest jeszcze jakby skrywana obawa, że „ludzie” (właśnie z tej powyższej kategorii – wiejska czy może raczej „pegeerowska” mentalność że „chwasty rosną”) oskarżą ich skrycie o bałaganiarstwo, nieporządek, nieumiejętność zadbania i że „będą gadać”.
Co ja na to? Dobrze, że będą gadać! niech gadają :)
Mam na swej ziemi, gdzie właśnie dom postawili, całe płaty dziurawca – to chcę zachować. Ekspansywny chmiel uspokoję, choć młode pędy z obrzeży sobie zawsze wiosną pozbieram.
Niestety muszę teraz wszystko przeorać, bo wszędzie sterczą kołki po obciętych drzewkach-samosiejkach. Potem poczekam, co wyrośnie. Na zaorane to może i sypnę raz trawą ale ogólnie nie będę dążył do tego, żeby trawa wszystko wytłumiła…
Szefom Microsofu też przypniesz pegerowską mentalność? Równy, pięknie skoszony trawnik jest przecież wizytówką i dumą siedziby firmy. Jestem jak najbardziej za bioróżnorodnością i popieram naturalne 'trawniki’, ale nie popadajmy w obsesyjną nienawiść do trawy. Miejsca jest dosyć, starczy i na 'łączkę’ i na trawniki. Problem z trawą, często w kiepskim wydaniu, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, wynika przede wszystkim z lenistwa i niewiedzy. Nie mam pomysłu, posieję trawę i już.
Nie mam zamiaru nikogo do niczego zmuszać w tym wypadku. Tym bardziej Microsoftu. Po prostu czysty trawnik ma niską różnorodność biologiczną i warto być tego świadomym. Nisko skoszony trawnik wokół domu jest przyjemny i fajnie pochodzić po nim boso, tylko dlaczego to ma być trawa a nie trawa i stokrotki?
Wspominałeś o tym, że trudno nazbierać nasion stokrotki. Mi się udało zebrać siatkę przejrzałych kwiatków stokrotki gdy byłem na wakacjach we Włoszech. Znalazłem trawnik z przewagą stokrotek i postanowiłem przenieść jego część na zielony monokulturowy miejski żart. Rozsiałem wszystko co zebrałem na skarpie wiślanej. Czytałem, że jakaś fundacja robiła podobny zabieg i dziś jest tam stokrotkowa dolina :) Te działania się pięknie nałożyły. Mam wrażenie, że kilkukrotne zabiegi tego typu kompletnie zmieniły by wygląd miast.
Ja na moim trawniczku też mam przetacznik nitkowaty, a oprócz niego bluszczyk kurdybanek, mnóstwo mniszka lekarskiego, rumianek bezpromieniowy, przytulię czepną, babkę lancetowatą i szerokolistną, kończynę białą i miejscami też czerwoną, są też dziurawce, czasami wyka ptasia,trawy też są ale dzikie, niestety jeszcze nie umiem ich zidentyfikować ale ciągle się uczę :) a trawnik kosimy systematycznie czyli ok 1 na 2 tyg pojednej stronie domu, tam gdzie najwięcej ludzi przechodzi, z drugiej strony pozwalamy aby trawy i wszystkie roślinki sobie rosły i tak raz na miesiąc czasem półtora jest koszone, a dwa lata temu to tylko 2 razy w sezonie ta część była skoszona, jak te wszystkie trawy pięknie wyglądały takie wysokie:) a sąsiadka tylko gadała że zapuściliśmy działkę, i jak tak można nie kosić? :)
„Planowane powierzchnie zielone” nierzadko wyglądają nieźle w „czystej trawie”, np. pola golfowe nie wyglądają źle i jest dla nich miejsce… Mam na myśli tę niewątpliwie zaburzoną „nienawiść do stokrotki” w wydaniu podmiejskiego włościanina, ciągłe koszenie przy samej glebie celowo, żeby te przysłowiowe storkrotki nie odrastały, bo to zło czyste i bałagan. Jest to niewątpliwa aberracja i „coś w psychice” i MOŻE to mieć paradoksalnie związek z wiejskimi korzeniami większości dzisiejszych „key accountów” i innych managierów-pomagierów. Z tym, że oni nie chcą odczuwać za bardzo związku z tymi korzeniami, bo są wykształceni i z dużych ośrodków :)
Nie lansuję zwykle psychologizmów ani zwłaszcza „frojdyzmów” (fuj, fuj!) ale w tym przypadku się do tego posuwam i mam przekonanie o swojej racji – znaczy, że „coś w tym jest” moim zdaniem. Z wypartą i przeinaczoną „wiejską mentalnością” – oczywiście nie taką, jaką Gospodarz opisywał choćby w osobie Zośki (czy jak ją tam nazwał w tym słynnym felietonie).
Oczywiście, że 'coś w tym jest’. Rośliny miododajne przyciągają owady, nawet stokrotki przyciągają pszczoły. Nadepnięcie bosą stopą na stokrotkę, na której siedzi pszczoła przyjemnie się nie skończy. Dlatego kawałek czystej trawy, po której dzieci mogą biegać bez obaw, to dobra opcja w ogrodzie. Inna sprawa, że ludzie przesadzają, i nieraz cały ogród to tylko trawa. Po prostu nie potrafią urządzić ciekawie swojego ogrodu. W dobrze zaplanowanym ogrodzie jest taras z utwardzonym podłożem, kawałek czystej trawy do biegania boso, i wiele roślin, w tym mogą być stokrotki i co tylko nam się zamarzy.
Obawiam się, że z tym przykładem trochę się Pan/i podłożył. Zdziwiłby się Pan/i, jak wiele w wielkich korporacjach jest wspólnych cech z systemami totalitarnymi, „przypadkowo” bardzo lubiącymi również totalnie kontrolowany krajobraz i narzucających swoją wolę innym. Nie zauważyłam, by zamiłowanie do ogrodów, które ja nazywam chemicznymi (wygolony trawnik bez jednego „chwastu”+żywopłot z tuj, ewentualnie żurawki, funkie i rododendrony) było związane z pochodzeniem wieś/miasto. W przypadku mojego otoczenia (nowe osiedle domków jednorodzinnych) reguła „pokaż mi swój ogród a powiem Ci kim jesteś” sprawdza się w 100%, ale pod innym względem. Im większy bałagan i więcej fobii w głowie tym większa potrzeba absolutnej kontroli wszystkich elementów otoczenia. Mam dwie grupy sąsiadów z chemicznymi ogrodami. Pierwsza grupa to ludzie nie znoszący inności, skrajni pedanci do których nie dociera, że mogą nie mieć racji i ich wizja świata niekoniecznie musi być najlepszą opcją. Druga grupa to ludzie którzy zwyczajnie się podporządkowują zasadom narzuconym przez grupę pierwszą (muszę mieć ogród ozdobny z trawnikiem, bo sąsiad się będzie na mnie krzywo patrzył). Przypadek zdarzył, że najbardziej skrajny przykład wielepa (od „wiem lepiej”) miał pecha zamieszkać naprzeciw mnie. Zapewniam, że na obserwacji naszych dwóch rodzin spokojnie mogłaby powstać niezła praca doktorska (przywlekałam na działkę „chwasty” zanim dowiedziałam się kto to Łukasz Łuczaj, kosiarki „eksterminatora drobnych żyjątek”, tudzież trawnika nie posiadam, mam za to kosę). Te ogrody to tylko jeden z przejawów psyche. A co do Microsoftu – np. piękna łąka mogłaby być jeszcze lepszą wizytówką. Mnie takie wygolone trawniki kojarzą się z cmentarzami wojskowymi.
Hej Południco fajny tekst ;-) Pozdrawiam
Marcin
Zdecydowanie popieram łąki naturalne, szczególnie, że jeden z moich sąsiadów co tydzień kosi swój trawnik spalinową kosiarką (głośno), a później całym dniami pali podsuszoną trawę w taczce albo na ognisku (dymi i śmierdzi). Kilka lat temu w Norwegii na polu namiotowym widziałem „trawnik” z krótko przystrzyżonego wrzosu z domieszką innych roślin borowych. Wygląd i wrażenie sprężynującego dywanu bardzo ciekawe – to jeden z pomysłów na ubogą piaszczystą glebę.
Witam serdecznie :) Podoba mi się bardzo taki pomysł :))) Nawet stosuję.
Ale mam problem: jak sobie poradzić z pędrakami pod tymi wszystkimi roślinkami na trawniku? Trułam to towarzystwo śmierdzącym preparatem – nie pamiętam nazwy – na „d” , ale spodziewam się dalszej walki bo przecież ich rozwój trwa u nas 4-5 lat :(((( Czy wpływ na ich pobyt pod moim trawnikiem mają wierzby, którymi porośnięta jest działka? Chrząszcze majowe żerują na tych wierzbach a potem na najbliższym trawniku zostawiają młode pokolenie? Nie chcę stosować ciężkiej chemii, bo po trawniku biegają psy, bawią się dzieci. Potrzebuję jakiegoś skutecznego sposobu. Mam place gołej ziemi po ostatniej jesieni. Z góry dziękuję i pozdrawiam – po latach :)
wystarczy je zjeść
To także dobra przynęta na ryby. Łowiłem na nie okonie, podejrzewam że będą świetne na leszcza, na dużego jazia czy klenia z małej rzeczki. Ba – i węgorz to skubnie ;)
Krety sprzątają ogrody z pędraków, więc warto pamiętać o tym jak się przegania kreta.
Dzień dobry! Widziałam środek o nazwie Pendrakol – nicienie zwalczające pędraki :)
Właśnie chciałem tak zrobić ze swoim trawnikiem koło sklepu, tylko w jaki sposób pozbyć się trawy , to jest dopiero chwast , zaorać (czy to wystarczy) a może są jakieś inne sposoby (oczywiście pierwszą radę jaką otrzymałem to roundup – podziękowałem). W ubiegłym roku wykopałem przy drodze wrotycz i piołun-pięknie rosną , po tym wpisie Łukasza muszę się zmobilizować i zwiększać różnorodność (mam od tamtego roku taką manię,że jak jadę samochodem to obserwuję pobocze drogi-co tam rośnie?). W tym roku mam wrażenie że dużo kwiatów pięknie kwitnie np.kurdybanek (może wcześniej tego nie zauważałem). Drugi mały trawnik mam za drugim sklepem : podagrycznik,barszcz,kurdybanek , czosnaczek , pokrzywa , mniszek – jest co jeść .Ostatnio zrywałem sobie kurdybanek i mniszek , podeszły dwie panie ciekawe co ja robię , zaproponowałem, żeby usmażyły sobie pączki kwiatów z mniszka – odpowiedź „a jak się otruję „.
Odpowiedź sytuacyjna: a pietruszką się pani kiedy otruła?
Super sprawa, im coś mniej idealne tym mniej istotne stają się szczegóły. Trawnik zmierzający do idealnego, zielonego dywanu drażni każdym nierównym źdzbłem czy mniszkiem. Zrobiłem podobnie, zostawiłem kawał ziemi i czekałem, niestety poza wieloma pożytkami przypętała się turzyca a jej z powodu koszmarnych korzeni zaakceptować nie mogę. Inna rzecz, że zbieram ściętą przez sąsiadów trawę i w różny sposób wykorzystuję, może być, że turzyca była właśnie w tej trawie czyli być może w jakiejś genialnej mieszance.
Od słów do czynów – dzisiaj wracając z zakupów do sklepu ( towaru ) zatrzymywałem się w lesie i wykopałem : zawilca , piołun , jasnotę białą ( dla mnie atrakcja bo w mojej okolicy nie mogłem jej znaleść ) , jakąś krzewinkę , kwitnie teraz na żółto – jeszcze nie wiem co to jest . Przy ostatnim „zjeździe ” w polną drogę pojechała za mną policja . Jakoś mi uwierzyli w jakim celu zjechałem z drogi (dobrze że miałem już jakieś okazy ) , ale zapytali czy nie wyrzucam śmieci do lasu , mają za to duży plus . I takie to można mieć mini przygody poszukując roślin . Pozdrawiam właściciela bloga i wszystkich czytających .
Jest taka zasada, że jeśli nie wiemy co to jest to nie zabieramy, z prostego powodu, że może to być roślina chroniona!
Źle napisałem słowo „znaleźć”
Jak się cieszę, że nie jestem sam.Pozdrawiam z Ziemi Dobrzyńskiej. Zapraszam do klasztoru w Oborach.
Ostatnio rozsadzałem kopytnika na jego naturalnych siedliskach, z sukcesem, kocha glinkę zwałową. Zapraszam do Włocławka, w rezerwacie Kulin rośnie pontyjsko, z rarytasem Dyptamnus albus., jest piękny, choć obcy.
Z przyjemnością czytam Pana blog, wiele się z niego uczę i w wielu sprawach się zgadzam. Muszę się jednak „czepić”, gdyż do artykułu wkradł się błąd. Wymieniony w tekście herbicyd Fusilade nie służy do niszczenia chwastów dwuliściennych lecz właśnie traw. Zwracam na to uwagę, bo jeszcze ktoś faktycznie opryska tym świństwem swój ukochany trawniczek i się mocno zdziwi.
ojej, dziękuję, przejęzyczyłem się – już zmienię w poscie!
Panie doktorze święta racja , ja również propaguje takie rozwiązanie , korzystne dla obu stron a myślę, że nawet trzech , ta trzecia strona to obserwator. Naturalny dywan jest za każdym razem inny daje możliwość rozwoju różnym istotą których brak w monokulturze trawnika . A szczegółowa obserwacja natury dla pasjonata dywanów ogrodowych to ogromna satysfakcja oraz baza wielu ziół. Zapraszam do brokowo.pl było by mi łatwiej zdobyć autograf .
Dziękuję również za książki Pana autorstwa które są dla mnie drogowskazem , natchnieniem
oraz kopalnią usystematyzowanej wiedzy.
zaczynam myśleć o ogarnięciu ogrodu przy świezo wybudowanym domu i w panikę wpadałam na myśl o wielgachnych chwastach które były na działce zeszłego lata. A tu się okazuje, że nie potrzebnie i można to załatwić zupełnie naturalnie i ekologicznie! Bardzo dziękuję za ten artykuł!
Zastanawiam się tylko- żeby trochę traw więcej wprowadzić od razu może zastosować jakąś mieszankę przeznaczoną na pastwiska? Co Pan myśli o takim rozwiązaniu?
Można leciutko sypnąć kostrzewy czerwonej (1 kg na 1000 m kw.). Pastewnych zdecydowanie nie polecam, bo są tam agresywne trawy o dużych przyrostach i koniczyna, która się wszędzie rozpanoszy. Nie ma nic gorszego wokół domu niż te pastewne mieszanki!
Czyli jednak kiepski pomysł a nawet znalazłam wcześniej mieszankę z kostrzewa czerwona bez koniczyny ale skoro specjalista odradza to nie będę cudowac zwłaszcza ze nie mam doświadczenia . Serdecznie dziękuje za radę!
Czytam z zaciekawieniem. Nasz nowy domek już stoi. A wokół 500m działeczki. Chyba przewaga piasku.
Fascynujące jest posiadanie na trawniku kwiatów, ziół i nawet „chwastów” Tylko czy na piaszczystej glebie to możliwe?
to wiele zależy od oczynu gleby i zwartości azotu jeszcze, ogólnie na ubogiej zimie żeby coś zakwitło to trzeba rzadziej kosić niż na żyznej lub wilgotnej.
Chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej o tych trawnikach z rumianku i mięty – jakieś źródło?
20 lat temu moja żoną kupiła 29a. działkę na północ od Krakowa, południowy stok, pole wyjałowione do cna (było dzierżawione), margiel (glina z wapiennymi kamuszkami, im głębiej tym większe aż do skał). Środkiem szedł garb prawie całkowicie wyłysiały. Góra działki ziemi może na trzy palce potem glina . mnóstwo dziur z nornicami. Ponieważ nie mieliśmy środków na budowę ,,tylko,, kosiłem. Według wskazań jakiejś ksiażki – jak najrzadziej dwa może trzy razy na rok oprócz ciągów pieszych i użytkowych . Efekt – wielka różnorodność traw i kwiatów. Sąsiadka ,,miejska,, obok nie kosiła w ogóle – zwolenniczka natury . Jej ogród jest monotonny mało gatunków od połowy lata prawie cały zeschły. Pozdrawiam
A jaki trawnik założyć, gdy się ma hotel dla psów? I dużo wielkich olch, które suszą glebę, sieją szyszkami i mocno zacieniają wszystko. Szczerze mówiąc cieszę się, gdy rośnie mi cokolwiek, bo deszczowe pory sprawiają, że trawnik zmienia się w klepisko. Najlepiej rozrasta się nawłoć. Może te pastewne gatunki traw to jednak powinien być mój kierunek? Kwiatki przywiewa nam łąka zza płotu, czasem coś wyrośnie, lubimy je bardzo :)
Z tym pięciornikiem kurze ziele to jakaś pomyłka. To gatunek wilgotnych lasów, nie spotykany na trawnikach. Może chodziło o p. gęsi? Też z ptasią nazwą.
Druga sprawa – trzymajmy się oficjalnej czeklisty, czyli nazewnictwa polskiego gatunków roślin. Komonica rożkowa, to jedna z potocznych, handlowych, czy innych nazw komonicy zwyczajnej. L. corniculatus to komonica zwyczajna i tak to nazywajmy, żeby nie robić zamieszania! Są dwa częste gatunki w Polsce: k. zwyczajna i k. błotna. Różnią się upodobaniem do innych stanowisk oraz m.innymi budową łodygi – błotna jest pusta w środku. Pzdr.
I znowu kłania się polska nazwa: co to za pierwiosnek zwyczajny? Primula vulgaris to pierwiosnek bezłodygowy i taka jest oficjalna nazwa. Szlak mnie trafi następnym razem jak się nie poprawisz z tymi nazwami!
W wolnej chwili poprawię. Pasowałoby jednak żeby nazwy polskie były tłumaczeniami aktualnych nazw łacińskich, a teraz ta roślina nazywa się Primula vulgaris.
Bardzo dziękuję za ten artykuł. Trafiłam na niego akurat w dniu, kiedy spotkanie z ogrodnikiem uświadomiło mi, że próba uniknięcia mniszka, jastrzębca i mlecza na trawniku, jeśli rosną obok, wymagałaby zaangażowania ogromnych środków, których ani mi się nie chce angażować, ani za bardzo nie mam nawet jak. No muszę te rozety pokochać najwyraźniej.