Co się dzieje jak skosimy roślinę?


Bierzesz kosę czy kosiarkę do ręki. Pewnie setki razy w swoim życiu. Czy zastanawiałeś się dlaczego ma to taki wpływ na roślinność?

Koszenie ucina roślinę w pewnym miejscu, czasem ona odrasta, czasem umiera.

Po pierwsze zaobserwuj, że pewne rośliny mają u nasady rozetki z liśćmi. Jeśli zetniesz je, z tych rozetek powstaną nowe liście. Jedynie niewielka część zasobów tych roślin idzie na stworzenie jakiegoś wyższego pędu lub wychodzącego wyżej pędu kwiatowego. Tak jest na przykład u mniszka, brodawnika czy prosienicznika. Dlatego dobrze znoszą wielokrotne koszenie.

Koszenie dobrze znoszą też trawy, gdyż ich skoszone liście mogą rosnąć dalej od nasady. Skoszenie liścia trawy nie powoduje, że obumiera, czy przestaje rosnąć. A inne rośliny pną się do góry. Szybko tracą dolne liście. Ucięcie ich na wysokości nawet tylko 5 cm zabiera im ponad 90% biomasy. Mogą to być rośliny jednoroczne jak lebioda czy chaber bławatek, a mogą być wieloletnie, ale rosnące w miejscach, gdzie nie ma koszenia – ot chociażby topinabur (słonecznik bulwiasty), czy nawłoć kanadyjska, pochodzące z prerii.

Pewne rośliny mogą być taki niskie, że kosiarka ich nie sięga, szczególnie jeśli ustawimy ją na wyższym położeniu (nie ważne czy to kosiarka trawnikowa czy rotacyjna). Przykładem może być podobny do mniszka prosienicznik. Jego tłuste liście ściśle przylegają do ziemi, znajdują się poniżej wysokości trawnikowej kosiarki, która ścina tylko kwiatostany. No i macierzanka. Ogólnie jest ona dosyć wrażliwa na koszenia, ale często zdarza się, że znaczna część rośliny pozostaje nieskoszona w nierównościach gruntu. Nierówny grunt koszony przez dużą kosiarkę rotacyjną oznacza więc większe zróżnicowanie roślin.

Możemy sobie w ogóle wyobrazić, że roślinę ucinamy bardzo wysoko, na przykład na wysokości dopiero 20-30 cm. Kosiarką tak się nie da. Ale da się nożycami. Takie koszenie możemy zastosować na rabacie kwiatowej, żeby trochę ograniczyć jej wysokość. O dziwo takie przycięcie nie szkodzi wielu gatunkom z suchych muraw kserotermicznych, które często źle reagują na wielkopowierzchniowe koszenie w porze sianokosów. Może ono natomiast opóźniać porę kwitnienia niektórych gatunków, bo albo niszczymy pąki, ale roślina i tak może nadrabiać wzrost i opóźnia kwitnienie. Ja używam nożyc do regulowania składy rabat i łąk wysianych w wąskich pasach przy ścieżce. Po prostu idę i wycinam to co mi się nie podoba.

Po drugie ważna jest pora kwitnienia rośliny w relacji do tego kiedy ją kosimy. Wiele gatunków cierpi, gdy zetniemy je w momencie, gdy dopiero wytworzyły pęd z kwiatami, a kwiaty są jeszcze młode lub dopiero rozwinęły się. Roślina w ciągu paru dni przenosi dużo biomasy do góry, a tu ciach prach, ktoś tę biomasę ucina. Inaczej jest gdy roślinę skosimy pod koniec kwitnienia – wtedy często już w kwiatach są zawiązane nasiona, które po ścięciu dojrzewają. Roślina też mogła już z powrotem przenieść część biomasy pod ziemię lub do przyziemnych rozetek. To może kosić rośliny jeszcze później? Niech spokojnie wydadzą nasiona i kosić je dopiero miesiąc po? To też nie zawsze jest dobre rozwiązanie – bo wtedy pozwalamy rosnąć konkurencji tego gatunku. Ogólna teoria jest taka: koszenie sprzyja tym gatunkom, które właśnie zawiązały nasiona, trochę mniej tym, które owocowały wcześniej, np. miesiąc wcześniej, a najmniej tym, które właśnie mają młode kwiaty! A rośliny cebulowe kosi się wtedy, gdy żółkną im pędy.

Weźmy konkretny przykład łąki kośnej (takiej jaka jest w mieszance Polska Łąka Kwietna). Pod koniec maja i na początku czerwca kwitnie firletka, złocień, brodawnik zwyczajny, komonica, świerzbnica – tym gatunkom będzie sprzyjać skoszenie łąki jeszcze pod koniec czerwca. Gdybyśmy tego nie zrobili to w lipcu zakwitną kolejne gatunki – fioletowe wieloletnie chabry (łąkowy, austriacki) czy krwawnik. Opóźnienie koszenia sprzyja tym gatunkom, a nie sprzyja firletkom i złocieniom, bo opóźnienie koszenia sprzyja rozwojowi krwawnika i chabrów. Mamy więc do czynienia z delikatną równowagą relacji między gatunkami. A co się stanie jeśli łąki w ogóle nie skosimy? No wtedy… zarośnie jeszcze wyższymi i później kwitnącymi bylinami… nawłocią kanadyjską, wrotyczem oraz drzewami.

Pamiętajmy, że jeśli nie jesteśmy pewni jak wykonać koszenie, wtedy najlepiej skosić pół terenu, a pół zostawić. Każde różnicowanie koszenia jest ciekawe. Pamiętam łąkę, gdzie właścicielka kosiła większość tereny raz w roku, a plac na środku łąki, do zabawy dla dzieci trzy razy w roku. Ten plac zakwitał na żółto brodawnikiem i komonicą, a teren koszony raz w roku kwitł na biało margerytkami. Czy tak zawsze musi być? Nie… to zależy od lokalnych warunków. Bo na przykład jakby było wilgotno mogłoby się okazać, że którąś z tych dwóch części łąki zdominuje różowa firletka. A którą? Trudno przewidzieć. Dlatego tak ważne jest obserwowanie reakcji naszej łąki  na koszenie i na to co z łąką robimy.

Kolejny temat to czy zabierać skoszone rośliny i kiedy. Ogólnie radziłbym zabierać. Skoszone rośliny leżące na łące zacieniają ją. Utrudniają wzrost siewkom nowych roślin. Wśród badaczy łąk panuje ogólnie pogląd, że łąki z pozostałościami skoszonych roślin tworzącymi tzw. wojłok, taką siatkę zgniłej trawy, są często uboższe w gatunki i zdominowane przez większe byliny, którym łatwiej przebić się przez wojłok. Pamiętajmy jednak, że pozostawienie pokosu użyźnia łąkę, a zabieranie go zubaża. Nieco uboższe w azot łąki mają zwykle bogatszy skład gatunkowy więc raczej usuwamy. Ale powiem raczej, bo są przypadki, że chcemy aby gleba była żyźniejsza, np. gdy uprawiamy wczesnowiosenne rośliny cebulowe. One prawie bez wyjątku preferują żyzną glebę. Zauważyłem że  na jednej z moich łąk zaczęły zanikać żonkile. Dopiero po wznowieniu pozostawiania skoszonego pokosu zaczęły się odradzać. A więc znowu apel” obserwujmy łąkę?

Czy są rośliny z pól i łąk, które nie cierpią koszenia? Oczywiście, że są. Zwykle są to jednoroczne i dwuletnie chwasty polne: jednoroczne: mak polny, chaber bławatek, rumianek zwyczajny, rumian polny, czy dwuletnie jak wiele gatunków dziewanny np. kutnerowata, drobnkwiatowa i wielkokwiatowa. Dziewanny nie znoszą koszenia w w drugim roku, gdy zakwitają. W pierwszym mają nisko rozłożone liście i znoszą wysokie koszenie. Dobrze jedno koszenie znosi wieloletnia dziewanna pospolita, najlepiej gdy jest wczesne (do połowy czerwca) lub późne (od sierpnia), gdyż gatunek ten kwitnie w lipcu. Jeśli skosimy ją np. w maju to po prostu zakwitnie później a jeśli skosimy w sierpniu to tylko zetniemy część liści i owocostan. A jako, że jest rośliną wieloletnią to ma dużo zapasów w korzeniach.

Warto pamiętać o tym, że rośliny mogą być niezwykle odporne na koszenie. W runi łąk można często znaleźć rośliny niezbyt typowe dla danego typu łąki, które gdzieś kiedyś się tam zasiały i trwają w niezbyt korzystnych warunkach. Często na wilgotnych łąkach dwukośnych spotykam na przykład krwawnik i wiązówkę błotną, który nigdy nawet nie dochodzą do kwitnienia, trwają tam takie umęczone, może przez sto lat. Ale wystarczy jeden rok zaniechania koszenia, żeby zakwitły. Takie kwiaty są jak starzy znajomi z podstawówki, których nie wyrzuciliśmy nawet z facebooka, i gdzieś tam są w naszej świadomości. Czasem tylko spotykamy ich na ulicy, choć zdarza się też, że wracają do naszego życia jak te wiązówki powtórnie kwitnące po latach na znowu nieskoszonej łące. W runi łąki mogą tkwić nawet małe drzewa. Szczególnie tylko przy jednym koszeniu rocznie małe dęby czy graby mogą latami trwać w postaci przykoszonych krzaczków. Po pewnym czasie zamierają. Koszenie nie zawsze zabija pewne rośliny. Zwykle po prostu pomniejsza je na tyle,  że są niższe od typowych gatunków łąkowych, które przerastają je, zacieniają i zabierają wodę i światło. No i trzeba być wytrwałym. Czasem moi klienci martwią się o zaperzone łąki. Czy odbijający perz nie zniszczy zasianej łąki. Okazuje się jednak, że jeśli łąkę kosimy nawet tylko raz w roku to rośliny łąkowe sobie zwykle dobrze w perzu radzą. Ale pod warunkiem, że kosi się teren co roku. Po kilku, kilkunastu latach perz znika zupełnie, powoli osłabiony przez rośliny przystosowane do koszenia. Podobnie jest z nawłocią. Ostatnio to bardzo uporczywy chwast . Nawet koszenie raz w roku bardzo ją osłabia. Ale dopiero koszenie łąki 2-3 razy w roku (przez kilka lat z rzędu) niszczy ją zupełnie. Dużo trudniej wyniszczyć trzcinnik pospolity. Ta wysoka traw to część trójcy nawłoć, wrotycz i trzcinnik zarastającej porzucone pola i łąki w całej Polsce. Tworzy jak perz rozłogi, ale jest od niego odporniejszy na koszenie. Są u mnie łąki koszone przez 15 lat dwa razy w roku, które wciąż mają w składzie trzcinnik. Wystarczy dwa lata niekoszenia i znów może zupełnie zdominować teren nie dopuszczając kwiatów dwuliściennych.

Mówiąc o koszeniu warto wspomnieć o tzw. Chelsea Chop – czyli Cięciu Chelsea. Nazwa wzięła się stąd, że robi się je w okresie kiedy odbywa się Chelsea Flower Show w Anglii, pod koniec maja. Takie wczesne koszenie skraca wysokość roślin kwitnących późno, ale nie ogranicza ich kwitnienia. Stosuje się je na przykład dla astrów i floksów. Dodatkowo takie późnomajowe koszenie może różnicować termin kwitnienia łąki – ta skoszona w maju zakwitnie trochę później, na początku wakacji. Przedłuża więc atrakcyjność ogrodu. Chelsea Chop świetnie tolerują krwawniki, chaber łąkowy, austriacki, driakiewnik, świerzbnica i cykoria. Nie cierpią go firletka, wyka, margerytki i rośliny cebulowe.


Na zakończenie życzę Wam mądrego koszenia. Nie takiego jak robią służby miejskie w niektórych miastach, kosząc miasto już od 1 maja, ale takiego mądrego, zaczynającego się koło 15-20 maja i postępującego powoli, dającego szansę różnym roślinom.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.